Kiedy
Shima ubrał się w porządne ubrania wyszliśmy z pokoju kierując się ku
wyjściu z kryjówki. Niestety odkąd tu jestem nic nigdy nie idzie po
mojej myśli. Obok wyjścia z kryjówki stał Deidara bawiąc się swoją
wybuchową gliną. Widząc że kierujemy się do wyjścia zatrzymał nas
pytając:
- A Wy dokąd? – schował glinę do pobocznej kieszonki mierząc nas wzrokiem.
- Po zioła, po za tym zaraz Itachi przyjdzie, a wtedy nie będzie zadowolony, że nas zatrzymujesz.
Punkt
dla mnie. To dobra wymówka. Kiedy naprawdę czegoś potrzebowałam do
laboratorium nikt nie miał prawa mnie zatrzymywać. Co prawda nigdy nie
mogłam opuścić kryjówki sama, ale przynajmniej raz na jakiś czas wyszłam
stąd na parę minut. Po rzadsze zioła które leżały dość daleko od
kryjówki szli sami członkowie Akatsuki abym nie uciekła, ale teraz mam
idealna okazję żeby stąd nawiać i nie zamierzam jej przepuścić.
- Skoro Itachi będzie Cię pilnował to idź, ale po co Tobie On? – wskazującym palcem pokazał na brata.
-
Muszę uzupełnić dość duże zapasy niektórych pospolitych ziół, więc musi
ktoś mi pomóc ich szukać. Nie zamierzam spędzić całego dnia na szukaniu
ich. No chyba… że chcesz nam pomóc… Co Deidara? – uśmiecham się chamsko
w jego stronę. Wiem jak bardzo nie cierpi ziół zbierać, ponieważ ma na
niektóre alergie i kicha co pięć sekund. – To jak? Idziesz z nami?
-
Chyba spasuje… idźcie sami. – po tych słowach blondyn wykonał serie
pieczęci, a głaz zasłaniający wejście do kryjówki uniósł się ku górze.
Nie czekając na Itachiego, który i tak się nie zjawi opuściliśmy
kryjówkę kierując się na pobliskie pole z najpopularniejszymi ziołami.
Deidara widząc w jakim kierunku się kierujemy przekonał się do naszej
prawdomówności, a głaz ponownie zasłonił kryjówkę.
- Sakura ile mamy czasu za nim się zorientuje, że zrobiliśmy go w jajo?
-
Biorąc pod uwagę Jego głupotę jakieś 10 minut. Jeżeli spodka w
przeciągu tego czasu Itachiego mamy przerąbane co skróci nam czas o
połowę… w najlepszym wypadku… – westchnęłam kontynuując – natomiast w
najgorszym wypadku Itachi wpadnie na pomysł by się przejść, a wtedy mamy
przechlapane. Wyobraź sobie, że właśnie wychodzi… a wtedy czeka nas
naprawdę nieprzyjemna kara… – wykonałam pieczęcie i nagle w kłębie dymu
pojawiły się dwa dość potężne wilki z którymi podpisałam pakt jakieś 3
lata temu. Wilki te specjalizują się w szybkości dlatego nazywane są
wilkami wiatru. Moi wrogowie którzy byli świadkami ich przywołania dawno
już wąchają kwiatki od spodu, ponieważ nie mogli nadążyć za ich tempem
poruszania się.
- Sakuro jak śmiesz przyzywać nas w obecności jakiegoś obcego człowieka?
- Nie ma teraz czasu na tłumaczenia, ani na wasze humorki. Potrzebuje waszej mocy wiatru by opuścić to miejsce.
- Widzę, że sytuacja jest poważna. Nigdy nie byłaś tak zdenerwowana.
- Mam do czynienia z AKATSUKI. Tu trzeba być poważnym.
- Kim jest ten chłopak? – zapytał mnie drugi wilk
- To mój brat bliźniak. Nie czas na wyjaśnienia zabierzcie nas do Karamentarzu.
- Dobrze.
Dosiadłam jednego z pary wilków, natomiast mój brat dosiadł drugiego.
- Trzymaj się mocno młody! – zwrócił się mój wilk do Shimy ruszając z miejsca prze siebie w drogę.
Patrzyłem na moją siostrę, która skupiała się
nad szukaniem wrogiej chakry w pobliżu, miała przymknięte oczy, jedną
ręką trzymała się biało-śnieżnego wilka z długą grzywą i ogonem, a drugą
skupiała swoją chakrę.
Te wilki była naprawdę szybkie ledwo co
utrzymywałem się dwoma rękoma aby nie spaść. Naprawdę nie wiem jak
Sakura przy takiej prędkości może trzymać się jedną ręką będąc tak
skupiona na wrogu. Jechaliśmy z jakieś 5-6 minut, a mimo tego
przebyliśmy ogromna trasę. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Sakury która
otwierając oczy zwróciła się do nas.
- Zorientowali się. Pein natychmiast wysłał Itachiego. Zaczynam czuć Jego chakrę.
- Co teraz zrobimy?
- Musimy tylko równocześnie przyśpieszyć i zgubić Itachiego .
- Tylko? – zdziwiłem się patrząc na jej bezuczuciowa twarz. Czyżby taka była naprawdę Sakura?
- Tak, tylko… Kuro, Kira poziom drugi!
-
Hai! – kiedy myślałem, że te wilki nie mogą szybciej biec przyśpieszyły
zwiększając swoją szybkość dwukrotnie. Nie byłem w stanie określić
naszego położenia, ponieważ poruszaliśmy się tak szybko, że obraz
rozmazywał się od nadmiaru prędkości. Po 20 minutach Sakura stwierdziła,
że Itachi zgubił nasz trop, więc powili zwalnialiśmy aż zatrzymaliśmy
się niedaleko gór.
- Kuro, Kira odpocznijcie chwile.
- Niema takiej potrzeby za parę minut piechotą dotrzemy do Karamentarzu.
Tak tez było szedłem za Sakurą i wilkami w dół po schodach ukrytymi
za gałęziami i posągiem. Już po chwili staliśmy przed wielkimi drzwiami
które po wykończeniu koleino odpowiednich pieczęci otworzyły się z
hukiem. Wkroczyliśmy do środka jakiegoś korytarza, a drzwi ponownie się
zamknęły.
- Nie ma to jak w domu. – skomentował Kira przeciągając
się. Zaraz po tym ruszyliśmy przez korytarz aż do do jego końca, gdzie
napotkaliśmy koleinę drzwi które natychmiast się otworzyły. Kiedy
weszliśmy do środka zobaczyłem wielka komnatę z ilością drzwi. naprzeciw
nas ok. 15 metrów dalej stał kamienny tron wykładany czerwonymi
poduszkami i drogocennymi kamieniami, aby na niego usiąść trzeba wejść
po trzech stopniach na górę, ale po co wilkowi tron??? Nagle wszystkie
pary drzwi otworzyły się a z nich wyszły wilki i…? Ludzie? O co tutaj
chodzi? Patrząc na nas ukłonili się, a niektórzy przykucnęli
przepuszczając Kuro na przód. Gdy podeszła do tronu zmieniła się w
piękną kobietę o długich, białych, lśniących włosach, które sięgały
prawie do kostek, ubrana była w równie długą, a nawet dłuższą czarną
suknie niż sięgały włosy. Byłem zszokowany jak wilk może przemienić się w
człowieka? Czy każdy jest tu taki jak Ona?
- Shima dobrze myślisz. Wszyscy tu obecni z wyjątkiem nas są tacy. Oni są wilkołakami, a Kuro to ich królowa. Śliczna prawda?
- Ta… Tak.
- Możemy tu zostać przez jakiś czas, ale proszę nie denerwuj ich, bo mogą Cię zabić.
-
Wstańcie. – zwróciła się Kuro do poddanych, którzy bez czekana wykonali
Jej polecenie.- Możecie wrócić do swych zajęć i wrócić do swoich
komnat.- Tak też zrobili. Natomiast my zostaliśmy z samą królową nawet
Kira gdzieś się ulotnił. – Sakura mówiłaś, że masz problemy z Akatsuki?
-
Dokładnie. Byłam więziona tam prze prawie 4 miesiące, choć był jeden
tego plus. Poznałam ich samych i ich umiejętności, znam ich słabe i te
mocne strony, poznałam również ich taktykę, a co najważniejsze mojego
brata bliźniaka Shimę o którym nie miałam nawet zielonego pojęcia. –
wytłumaczyła siadając na jednej z poduszek znajdujących się przy tronie.
- Rozumiem. Powinnaś wrócić do Konohy Sakura, a Ty… – wskazała na mnie.
- Pozwól mi iść z Sakurą. – przerwałem białowłosej która czerwonymi jak krew oczami wpatrywała się w moje oblicze.
- Chcesz iść do Konohy chłopcze?
- Chcę iść tam, gdzie Sakura.
- Nie widzisz, że stwarzasz dla niej zagrożenie?
- Dlaczego? – zapytałem z siostrą równo.
-
Gdyby nie Ty… Sakura dawno by zwiała z Akatsuki, ale powstrzymywała się
by nie zostawiać Ciebie samego w tej organizacji, ale dobrze niech
będzie, ale za nim wyruszycie gdziekolwiek chcę byście usłyszeli pewną
historię, ale najpierw… – nagle w jej dłoniach pojawił się ogromy zwój.
- Przecież to… – wyjąkała zdziwiona Sakura.
-
W rzeczy samej. Shima – zaczęła rozkładać zwój który wylądował pod
moimi nogami. – Podpisz z nami pakt. – W tym momencie spojrzałem na
Sakurę która tylko skinęła głową dając mi znak abym zrobił to co każe mi
białowłosa królowa. Przegryzłem skórę kciuka, gdzie powstała mała ranka
z której ciekła krew zaraz pod tym w zwoju zamieściłem swoje imię i
nazwisko. Dopiero teraz przyjrzałem się uważnie wszystkim widocznym
podpisom w zwoju. Wszystkie należały z wyjątkiem Sakury do klanu
Karanami.
- Dobrze. Sakura… aby twój pakt był aktualny dopisz swoje
rodowe nazwisko. Twój brat już to zauważył, a ty? – kiedy różowo-włosa
usłyszała pytanie momentalnie popatrzyła na zwój.
- Wszystkie podpisy… Są rodziny Karanami?!
-
Dokładnie. Odkąd pierwszy raz Cie tylko ujrzałam wiedziałam, że
należysz do Karanamich. Przyznam, że to nie zmienia faktu, że zdziwiłam
się kiedy zobaczyłam w twoim podpisie nazwisko HARUNO, ale nie mogłam
się pomylić więc trzymałam się swojej wersji. – Sakura szybko dokonała
poprawki dopisując w nawiasie nazwisko „Karanami” – Skoro wszystkie
formalności zostały ukończone opowiem wam historię…
***********************
Szła przez las obserwując błękitne niebo. Nie mogła uwierzyć w to co
usłyszała od starszej kobiety i jej córki, która opiekowała się wraz z
swoją matką nią prawie 19lat.
Jak to możliwe, że od czasu kiedy
przyszła tu ze swoim dzieckiem i błagała o pomoc minęło tyle lat?
Przecież to niemożliwe… Ona wciąż jest młoda i piękna jak przed laty,
nic się nie zmieniła. Trzy dni temu podziękowała starszej kobiecie za
opiekę i opuściła jej dom. Idąc dalej przed siebie spostrzegła
czarnowłosego mężczyznę ubranego w czarny płaszcz na którym widniały
czerwone chmurki, mężczyzna wyglądał jak by czegoś szukał, a raczej
kogoś, lecz nie mógł znaleźć. Kobieta nie wystraszyła się mężczyzny w
końcu nie wiedziała kim On jest, Kiedy czarnowłosy odwrócił się w jej
stronę nie minęło pięć sekund, a już trzymał kobietę w obezwładniającym
uścisku.
- Mówiłem, że nie warto uciekać.
~~~~CDN~~~~
Sorka że tak długo notki nie było ^^”
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia Kobiet :***
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz