czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział X

Kiedy Shima ubrał się w porządne ubrania wyszliśmy z pokoju kierując się ku wyjściu z kryjówki. Niestety odkąd tu jestem nic nigdy nie idzie po mojej myśli. Obok wyjścia z kryjówki stał Deidara bawiąc się swoją wybuchową gliną. Widząc że kierujemy się do wyjścia zatrzymał nas pytając:
 - A Wy dokąd? – schował glinę do pobocznej kieszonki mierząc nas wzrokiem.
 - Po zioła, po za tym zaraz Itachi przyjdzie, a wtedy nie będzie zadowolony, że nas zatrzymujesz.
Punkt dla mnie. To dobra wymówka. Kiedy naprawdę czegoś potrzebowałam do laboratorium nikt nie miał prawa mnie zatrzymywać. Co prawda nigdy nie mogłam opuścić kryjówki sama, ale przynajmniej raz na jakiś czas wyszłam stąd na parę minut. Po rzadsze zioła które leżały dość daleko od kryjówki szli sami członkowie Akatsuki abym nie uciekła, ale teraz mam idealna okazję żeby stąd nawiać i nie zamierzam jej przepuścić.
 - Skoro Itachi będzie Cię pilnował to idź, ale po co Tobie On? – wskazującym palcem pokazał na brata.
 - Muszę uzupełnić dość duże zapasy niektórych pospolitych ziół, więc musi ktoś mi pomóc ich szukać. Nie zamierzam spędzić całego dnia na szukaniu ich. No chyba… że chcesz nam pomóc… Co Deidara? – uśmiecham się chamsko w jego stronę. Wiem jak bardzo nie cierpi ziół zbierać, ponieważ ma na niektóre alergie i kicha co pięć sekund. – To jak? Idziesz z nami?
 - Chyba spasuje… idźcie sami. – po tych słowach blondyn wykonał serie pieczęci, a głaz zasłaniający wejście do kryjówki uniósł się ku górze. Nie czekając na Itachiego, który i tak się nie zjawi opuściliśmy kryjówkę kierując się na pobliskie pole z najpopularniejszymi ziołami. Deidara widząc w jakim kierunku się kierujemy przekonał się do naszej prawdomówności, a głaz ponownie zasłonił kryjówkę.
 - Sakura ile mamy czasu za nim się zorientuje, że zrobiliśmy go w jajo?
 - Biorąc pod uwagę Jego głupotę jakieś 10 minut. Jeżeli spodka w przeciągu tego czasu Itachiego mamy przerąbane co skróci nam czas o połowę… w najlepszym wypadku… – westchnęłam kontynuując – natomiast w najgorszym wypadku Itachi wpadnie na pomysł by się przejść, a wtedy mamy przechlapane. Wyobraź sobie, że właśnie wychodzi… a wtedy czeka nas naprawdę nieprzyjemna kara… – wykonałam pieczęcie i nagle w kłębie dymu pojawiły się dwa dość potężne wilki z którymi podpisałam pakt jakieś 3 lata temu. Wilki te specjalizują się w szybkości dlatego nazywane są wilkami wiatru. Moi wrogowie którzy byli świadkami ich przywołania dawno już wąchają kwiatki od spodu, ponieważ nie mogli nadążyć za ich tempem poruszania się.
 - Sakuro jak śmiesz przyzywać nas w obecności jakiegoś obcego człowieka?
 - Nie ma teraz czasu na tłumaczenia, ani na wasze humorki. Potrzebuje waszej mocy wiatru by opuścić to miejsce.
 - Widzę, że sytuacja jest poważna. Nigdy nie byłaś tak zdenerwowana.
 - Mam do czynienia z AKATSUKI. Tu trzeba być poważnym.
 - Kim jest ten chłopak? – zapytał mnie drugi wilk
 - To mój brat bliźniak. Nie czas na wyjaśnienia zabierzcie nas do Karamentarzu.
 - Dobrze.
Dosiadłam jednego z pary wilków, natomiast mój brat dosiadł drugiego.
 - Trzymaj się mocno młody! – zwrócił się mój wilk do Shimy ruszając z miejsca prze siebie w drogę.

Patrzyłem na moją siostrę, która skupiała się nad szukaniem wrogiej chakry w pobliżu, miała przymknięte oczy, jedną ręką trzymała się biało-śnieżnego wilka z długą grzywą i ogonem, a drugą skupiała swoją chakrę.
Te wilki była naprawdę szybkie ledwo co utrzymywałem się dwoma rękoma aby nie spaść. Naprawdę nie wiem jak Sakura przy takiej prędkości może trzymać się jedną ręką będąc tak skupiona na wrogu. Jechaliśmy z jakieś 5-6 minut, a mimo tego przebyliśmy ogromna trasę. Z zamyśleń wyrwał mnie głos Sakury która otwierając oczy zwróciła się do nas.
 - Zorientowali się. Pein natychmiast wysłał Itachiego. Zaczynam czuć Jego chakrę.
 - Co teraz zrobimy?
 - Musimy tylko
równocześnie przyśpieszyć i zgubić Itachiego .
 - Tylko? – zdziwiłem się patrząc na jej bezuczuciowa twarz. Czyżby taka była naprawdę Sakura?
 - Tak, tylko… Kuro, Kira poziom drugi!
 - Hai! – kiedy myślałem, że te wilki nie mogą szybciej biec przyśpieszyły zwiększając swoją szybkość dwukrotnie. Nie byłem w stanie określić naszego położenia, ponieważ poruszaliśmy się tak szybko, że obraz rozmazywał się od nadmiaru prędkości. Po 20 minutach Sakura stwierdziła, że Itachi zgubił nasz trop, więc powili zwalnialiśmy aż zatrzymaliśmy się niedaleko gór.
 - Kuro, Kira odpocznijcie chwile.
 - Niema takiej potrzeby za parę minut piechotą dotrzemy do Karamentarzu.

Tak tez było szedłem za Sakurą i wilkami w dół po schodach ukrytymi za gałęziami i posągiem. Już po chwili staliśmy przed wielkimi drzwiami które po wykończeniu koleino odpowiednich pieczęci otworzyły się z hukiem. Wkroczyliśmy do środka jakiegoś korytarza, a drzwi ponownie się zamknęły.
 - Nie ma to jak w domu. – skomentował Kira przeciągając się. Zaraz po tym ruszyliśmy przez korytarz aż do do jego końca, gdzie napotkaliśmy koleinę drzwi które natychmiast się otworzyły. Kiedy weszliśmy do środka zobaczyłem wielka komnatę z ilością drzwi. naprzeciw nas ok. 15 metrów dalej stał kamienny tron wykładany czerwonymi poduszkami i drogocennymi kamieniami, aby na niego usiąść trzeba wejść po trzech stopniach na górę, ale po co wilkowi tron??? Nagle wszystkie pary drzwi otworzyły się a z nich wyszły wilki i…? Ludzie? O co tutaj chodzi? Patrząc na nas ukłonili się, a niektórzy przykucnęli przepuszczając Kuro na przód. Gdy podeszła do tronu zmieniła się w piękną kobietę o długich, białych, lśniących włosach, które sięgały prawie do kostek, ubrana była w równie długą, a nawet dłuższą czarną suknie niż sięgały włosy. Byłem zszokowany jak wilk może przemienić się w człowieka? Czy każdy jest tu taki jak Ona?
 - Shima dobrze myślisz. Wszyscy tu obecni z wyjątkiem nas są tacy. Oni są wilkołakami, a Kuro to ich królowa. Śliczna prawda?
 - Ta… Tak.
 - Możemy tu zostać przez jakiś czas, ale proszę nie denerwuj ich, bo mogą Cię zabić.
 - Wstańcie. – zwróciła się Kuro do poddanych, którzy bez czekana wykonali Jej polecenie.- Możecie wrócić do swych zajęć i wrócić do swoich komnat.-  Tak też zrobili. Natomiast my zostaliśmy z samą królową nawet Kira gdzieś się ulotnił. – Sakura mówiłaś, że masz problemy z Akatsuki?
 - Dokładnie. Byłam więziona tam prze prawie 4 miesiące, choć był jeden tego plus. Poznałam ich samych i ich umiejętności, znam ich słabe i te mocne strony, poznałam również ich taktykę, a co najważniejsze mojego brata bliźniaka Shimę o którym nie miałam nawet zielonego pojęcia. – wytłumaczyła siadając na jednej z poduszek znajdujących się przy tronie.
 - Rozumiem. Powinnaś wrócić do Konohy Sakura, a Ty… – wskazała na mnie.
 - Pozwól mi iść z Sakurą. – przerwałem białowłosej która czerwonymi jak krew oczami wpatrywała się w moje oblicze.
 - Chcesz iść do Konohy chłopcze?
 - Chcę iść tam, gdzie Sakura.
 - Nie widzisz, że stwarzasz dla niej zagrożenie?
 - Dlaczego? – zapytałem z siostrą równo.
 - Gdyby nie Ty… Sakura dawno by zwiała z Akatsuki, ale powstrzymywała się by nie zostawiać Ciebie samego w tej organizacji, ale dobrze niech będzie, ale za nim wyruszycie gdziekolwiek chcę byście usłyszeli pewną historię, ale najpierw… – nagle w jej dłoniach pojawił się ogromy zwój.
 - Przecież to… – wyjąkała zdziwiona Sakura.
 - W rzeczy samej. Shima – zaczęła rozkładać zwój który wylądował pod moimi nogami. – Podpisz z nami pakt. – W tym momencie spojrzałem na Sakurę która tylko skinęła głową dając mi znak abym zrobił to co każe mi białowłosa królowa. Przegryzłem skórę kciuka, gdzie powstała mała ranka z której ciekła krew zaraz pod tym w zwoju zamieściłem swoje imię i nazwisko. Dopiero teraz przyjrzałem się uważnie wszystkim widocznym podpisom w zwoju. Wszystkie należały z wyjątkiem Sakury do klanu Karanami.
 - Dobrze. Sakura… aby twój pakt był aktualny dopisz swoje rodowe nazwisko. Twój brat już to zauważył, a ty? – kiedy różowo-włosa usłyszała pytanie momentalnie popatrzyła na zwój.
 - Wszystkie podpisy… Są rodziny Karanami?!
 - Dokładnie. Odkąd pierwszy raz Cie tylko ujrzałam wiedziałam, że należysz do Karanamich. Przyznam, że to nie zmienia faktu, że zdziwiłam się kiedy zobaczyłam w twoim podpisie nazwisko HARUNO, ale nie mogłam się pomylić więc trzymałam się swojej wersji. – Sakura szybko dokonała poprawki dopisując w nawiasie nazwisko „Karanami” – Skoro wszystkie formalności zostały ukończone opowiem wam historię…
                      ***********************
Szła przez las obserwując błękitne niebo. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała od starszej kobiety i jej córki, która opiekowała się wraz z swoją matką nią prawie 19lat.
Jak to możliwe, że od czasu kiedy przyszła tu ze swoim dzieckiem i błagała o pomoc minęło tyle lat? Przecież to niemożliwe… Ona wciąż jest młoda i piękna jak przed laty, nic się nie zmieniła. Trzy dni temu podziękowała starszej kobiecie za opiekę i opuściła jej dom. Idąc dalej przed siebie spostrzegła czarnowłosego mężczyznę ubranego w czarny płaszcz na którym widniały czerwone chmurki, mężczyzna wyglądał jak by czegoś szukał, a raczej kogoś, lecz nie mógł znaleźć. Kobieta nie wystraszyła się mężczyzny w końcu nie wiedziała kim On jest, Kiedy czarnowłosy odwrócił się w jej stronę nie minęło pięć sekund, a już trzymał kobietę w obezwładniającym uścisku.
 - Mówiłem, że nie warto uciekać.
                   ~~~~CDN~~~~
   Sorka że tak długo notki nie było ^^”
Wszystkiego najlepszego z okazji dnia Kobiet :***

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz