czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział I

To ten dzień 13 października 2007 roku Piątek,dzień kiedy moje życie wywróciło się do góry nogami. Mam na imię Sakura, Sakura Haruno. Jestem kunoichi która należy do Konohy. Żyje po to by zabijać,a leczyć rannych. Obecnie mam 18 lat. Odkąd rozpadł się team 7 zostałam wolnym strzelcem. Nie potrzebuję drużyny czy wsparcia, polegam tylko na sobie. W życiu pragnę tylko jednego. Chcę zabić wszystkich Uchiha!
A zwłaszcza tego młodszego. To właśnie przez jego egoistyczną dupę stałam się bezwzględną morderczynią. Zawsze miałam nadzieje, że Sasuke zrezygnuje z zemsty i wróci do wioski by było jak dawniej…
Niestety moja nadzieja przerodziła się w nienawiść kiedy zobaczyłam jak zabija niewinnych ludzi jednego po drugim bez jakichkolwiek skrupułów. Już nie jestem tą samą Sakurą która tylko płacze licząc na pomoc innych. Ciężko pracowałam na to by wyzbyć się uczuć i zwiększyć swoją siłę poprze bolesne treningi. Jednak jednego uczucia nie dałam rady z siebie usunąć… To właśnie nienawiść !
Szłam drogą do Konohy właśnie wracałam z misji rangi S.

Jako członkini oddziału Anbu bardzo często dostawałam takiej rangi misje. Zazwyczaj polegają one na skrytym zabiciu kogoś jak i na wykradaniu tajnych informacji wrogim wioskom. Moja dzisiejsza misja polegała na zabiciu przestępcy który ukradł święty zwój ze Świątyni Ognia.

Szkoda, że musiałam zabić takiego przystojnego faceta mogłabym się z nim dobrze zabawić, ale no nic mówi się trudno. Nie moja wina, że był taki słaby.
Dotarłam do budynku Hokage do jej gabinetu weszłam bez pukania. Zawsze tak robię odkąd zostałam jej prawą ręką. Prawdę mówiąc dowodzę jednym oddziałem specjalnym Anbu który jest wzywany tylko gdy wiosce zagraża niebezpieczeństwo. Każdy w naszym oddziale przeszedł dodatkowy roczny trening mający na celu zwiększenie naszej siły psychicznej jak i fizycznej.Nie mieliśmy żadnego kontaktu z światem zewnętrznym. Byliśmy tylko my zamknięci w podziemiach gdzie walczyliśmy o każdą sekundę życia. Tsunade nigdy nie chciała mnie dopuścić do Anbu, lecz po miesiącu błagań dała mi swoje pozwolenie. Okazało się że najlepiej zdałam podczas tego rocznego treningu egzamin, dlatego zostałam przywódcą tej grupy.

Stałam się również bezwzględna co sprawiło, że ludzie boją się stawiać mi opór. Niektórzy nazywają mnie kopią piątej ze względu na moją brutalna siłę i umiejętności medyczne, a niektórzy sądzą, że dawno zostawiłam piątą za sobą… Sama nie wiem co o tym myśleć… Nagle z zamyśleń wyrwał mnie głos mojej mentorki:

   – Sakura już wróciłaś? Masz zwój? – pytała spoglądając na mnie za papierów które przeglądała.
   – Taa… – odpowiedziałam kładąc zwój na biurko
   – Sakura zanim pójdziesz do domu chce byś zaniosła te rośliny lecznicze do szpitala i dała je Shizune.
   – Dobrze. -Wzięłam paczkę z roślinami wychodząc z gabinetu kierowałam się do szpitala.
Przechodziłam ulicami rozglądając się po sklepach mimo, że miałam maskę jak każdy członek Anbu wszyscy ludzie dookoła mnie rozpoznawali prze moje różowe włosy. W końcu dotarłam do szpitala. Pielęgniarka w recepcji od razu mnie pokierowała do Shizune która szybko odebrała rośliny mówiąc „dziękuję”. Już nic nie miałam do roboty mogłam spokojnie wrócić do domu. Odkąd moi rodzice zginęli na misji mieszkam sama w nowym domu. Jest on daleko od wszystkich innych domów,dlatego mam święty spokój na jaki zasługuje. Po 15 minutach weszłam do domu zamykając drzwi za sobą. Szybko zdjęłam buty i maskę z swojej twarzy wchodząc do salonu…

   – W końcu się zjawiłaś – usłyszałam męski głos kiedy miałam zapalić światło. Natychmiastowo obróciłam się w stronę mężczyzny rzucając kunaiem który został złapany bez jakiegokolwiek wysiłku w dłoń mężczyzny.
   – Itachi niezłe ziółko z tej dziewczyny to na pewno medyk? – pokazał się drugi przeciwnik stając obok Uchihy. No właśnie ten gościu nazwał go Itachi?! Nigdy nie sądziłam, że spotkamy się w takim miejscu… Itachi!
No i pierwszy rozdział gotowy specjalnie dla Kimi-san :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz