środa, 20 lutego 2013

Informacja

Witam Was moi cenni czytelnicy
chciałabym was poinformować iż powstał nowy blog mojego autorstwa pod tytułem:
"Historia jak ze snu..."
http://historia-jak-ze-snu.blogspot.com/

Historia ta będzie pisana na podstawie mojego, prawdziwego snu, który mi się przyśnił jakiś czas temu. Jeżeli chodzi o gatunek tego opowiadania to zaliczyłabym go do:
romans, dramat, nadprzyrodzone moce, okruchy życia

To tyle jeżeli chodzi o tą informacje, a co do następnego rozdziału tego opowiadania pojawi się on prawdopodobnie do Wtorku:
25.02.2013r.

Pozdrawiam i całuje cieplutko Nibea 
^^"


Z powodu wyjazdu nie byłam w stanie dzisiaj napisać notki też ona pojawi się w piątek
(inf. z dn. 25.02.2013r.)


poniedziałek, 11 lutego 2013

Rozdział XXI

Zaskakująca wiadomość, czas wyruszać!


Patrzył na śpiącą różowo-włosą piękność, która smacznie spała w ich wspólnym łóżku. Nie mógł uwierzyć, że wczoraj dał się ponieść takim negatywnym emocją skierowanym w stronę Sakury nie znając nawet do końca szczegółów. Dopiero, kiedy Ona wystraszona i roztrzęsiona upadła z hukiem na ziemię zdał sobie sprawę jak bardzo ją skrzywdził swoim zachowaniem. Było mu z tego powodu bardzo głupio... Nawet nie wiedział jak ją przeprosić, kiedy obudzi się ze swojego głębokiego snu. Jednakże nie tylko to było powodem jego niepokoju... Zastanawiał się co miał na myśli Sasuke, kiedy mówił "Przez swoje zachowanie możesz stracić kogoś więcej niż tylko Sakurę!". Nie rozumiał tych słów, dlatego zamierza poczekać na wyjaśnienia ze strony Haruno, które z pewnością dadzą mu nowe światło na sprawę. Z jego zamyśleń wyrwał go dźwięk pukających drzwi, gdzie już po chwili na ich miejscu stała niebiesko-włosa kobieta, która była prawą ręką Peina. 
 - Czego chcesz Konan? - zapytał oschle nawet na nią nie patrząc.
 - Pein kazał mi sprawdzić co z Sakurą. Deidara widział jak niesiesz ją wczoraj nieprzytomną wraz z Sasuke do pokoju. 
 - To nie wasz interes. Jak widzisz nic jej nie jest, więc możesz już wyjść.
 - Od wczoraj jeszcze się nie obudziła? - pytała ignorując jego wcześniejsze uwagi. Nie słysząc żadnego słowa od bruneta podeszła do śpiącej dziewczyny przykładając dłoń do czoła. - Ma lekką gorączkę. 
 - Przejdzie jej. Nie jest jakąś słabizną, by lekka gorączka zrobiła jej krzywdę.
 - Z pewnością... - odpowiedziała patrząc w stronę posiadacza sharingana, który właśnie wychodził z pokoju mówiąc:
 - Za paręnaście minut przyjdę, jak wrócę ma Cię tu nie być. - kobieta wiedziała, że nie ma co się narażać Itachi'emu, wiec jak najszybciej chciała sprawdzić co z różowo-włosą, by jak najszybciej zdać raport Pein'owi, który był niezmiernie ciekawy stanu zdrowia dziewczyny co nawet ją z lek-sza wnerwiało, ale nic na to nie poradzi, bo przecież rozkaz to rozkaz, który chce, czy nie chce musi wypełnić. Powoli rozbierała nieprzytomną Sakure do samej bielizny, by zobaczyć czy jej ciało nie jest nigdzie poważnie, bądź lekko uszkodzone, ale żadnych takowych uszkodzeń, czy ran nie znalazła. Jedyne co zwracało uwagę Konan to lekko zaokrąglony brzuch dziewczyny, który jak sama wiedziała nie był jej naturalną postacią, dobrze wiedziała jaką figurę ma Haruno. Coś musi być nie tak i już chyba wie co. Z powrotem ubrała Sakure w jej koszulę nocną w postaci czarnej falowanej u dołu sukienki, która mieniła się blaskiem czerwieni sięgając do kolan, po czym wyszła z pokoju kierując się do gabinetu lidera by zdać raport. Tym czasem do pokoju wracał Itachi, który mijając Konan widział w jej oczach zaniepokojenie. Może jednak coś nie tak z Sakurą? Sama myśl o tym, że to przez niego Sakura źle się poczuła i być może jest na coś chora doprowadza go do obłędu, którego nie w sposób opisać. A świadomość tego, że sam nic nie wie co jej dolega jeszcze dolewa oliwy do ognia. Szybkim krokiem wszedł do pokoju jak by się bał, że ktoś mu ją zabierze, po czym delikatnie usiadł na krawędzi łóżka ujmując jej dłoń w swoją lekko gładząc, przy czym modlił się by w końcu otworzyła swoje pełne życia zielone oczy. Po niezliczonych minutach, może nawet godzinach usłyszał piękny melodyjny głos dla jego uszu, którego tak długo wyczekiwał siedząc tu razem z nią. 
 - Itachi...? - wydukała delikatnie otwierając oczy, po czym szybko przeszła do pozycji siedzącej łapiąc się za brzuch. W szybkim tempie uaktywniła medyczne ninjutsu przykładając je do brzucha. Itachi nie wiedząc o co chodzi przyglądał się jej poczynaniom w ciszy i skupieniu. Po chwili skończyła opadając na poduszkę. - Całe szczęście... - wypowiedziała, a z oczu zaczęły płynąć łzy. 
 - Sakura... - usłyszała od razu podnosząc wzrok na bruneta, który wyrażał zarówno szczęście, jak i smutek w jednym. - Wiem, że głupio postąpiłem dając ponieść się emocją, ale... kiedy zobaczyłem Cię w objęciach innego... myślałem, że... że się rozsypię ze zazdrości, czułem jak ból przeszywa mi klatkę piersiową... Chyba to drugi raz, kiedy czułem taki ból... Nie oczekuje od ciebie wybaczenia,  ale proszę uśmiechnij się! - wykrzyczał patrząc jej prosto w oczy. - Jeśli nie będziesz się uśmiechać,  Ja tez nie będę! Zawsze będziemy cierpieć idąc tą samą drogą pogrążeni w smutku, więc proszę choć ten jeden raz... uśmiechnij się... - mówiąc to od tak wielu lat w jego oczach pojawiły się łzy, które różowo-włosa od razu dostrzegła wycierając je dłonią z twarzy bruneta. 
 - Nie możesz płakać Itachi... Musisz nas wspierać, ponieważ to Ty jesteś dla nas podporą... - spojrzała na swój brzuch przykładając do niego dłoń bruneta. - Tutaj w tym miejscu... poczęło się nowe życie, które zostało zrodzone z naszej miłości... Nie warto jej niszczyć skoro to ona czyni nas szczęśliwymi. Prawda? - zapytała lekko się uśmiechając do zszokowanego mężczyzny.
 - Ja... Ja zostanę...? - jąkał się nie mogąc uwierzyć w przeanalizowane wcześniej słowa ukochanej.
 - Ojcem. - dokończyła spokojnie za niego... - Dokładnie Itachi... Zostaniesz Ojcem. - powtórzyła próbując przekonać Itachi'ego do prawdomówności nowiny. 
 - Zostanę Ojcem! - wykrzyczał śmiejąc się na cały głos ze szczęścia, po czym znienacka przyciągnął Sakure do siebie całując, po czym odrywając się od niej wyszeptał do ucha. - Dziękuję Sakura... Mój kwiecie wiśni... Nawet nie wiesz jak się cieszę. - wypowiedział z pewnością w głosie przytulając dziewczynę jeszcze bliżej siebie. 
 - Itachi... - rozpłakała się wtulając się w jego ramię. Tak się bała, że nadal będzie na nią zły za wczorajszą sytuację z Deidarą, bała się, że będzie zły z powodu ciąży, ale jednak on zrozumiał i był szczęśliwy z niej, z dziecka które za parę miesięcy przyjdzie na świat. Nic nie mogło opisać jak bardzo się cieszyła z tego powodu. Jednak wiedziała, że to też czas na poważne decyzje, które muszą jak najszybciej podjąć, by zapewnić bezpieczeństwo sobie, jak i dziecku. 
 - Już dobrze Sakura... Jestem tu... - uspokajał ją choć zdawał sobie sprawę, że Haruno też martwi się o przyszłość tego dziecka. W końcu nie mogą pozwolić, by narodziło się ono tutaj, gdzie Pein i inni mogą mu zagrażać. Zresztą też nie wiadomo po co Pein chciał potomka złączonego z klanu Uchiha i Karanami. Do czego on dąży, co chce tym osiągnąć? Jedno jest wiadome... Nigdy nie pozwoli tknąć Sakury i swojego dziecka, choćby miał przypłacić za to życiem!
 - Nie możemy tu dłużej zostać... Zaczyna się już czwarty miesiąc, a ciążę w moim przypadku nie jest tak łatwo zamaskować. 
 - Wiem, dlatego jutro też wyruszamy. 
 - A co z Sasuke? - zapytała podnosząc głowę do góry, by spojrzeć w jego oczy.
 - Już podjąłem decyzje. Z Sasuke sam się rozprawię, ale najpierw muszę Cię ukryć.  Nie chce byś znalazła się w niebezpieczeństwie. 
 - Nie możemy go tak zostawić! Co dopiero udało mi się go skierować na dobra drogę. Nie mogę pozwolić, by moje starania poszły na marne... Proszę Itachi... 
 - Zobaczę co da się zrobić, ale niczego nie obiecuje. 
 - On wie już o naszej przeszłości... Znalazł zwój, kiedy rozwaliłam pokój i zdjęcia...
 - Rozumiem... - wstał puszczając dziewczynę z uścisku całując lekko w czoło. - W takim razie pójdę z nim porozmawiać, ale ty tu zostań. Naładuje drzwi chakrą, by nikt nie proszony tu nie wszedł. - po tych słowach za nim Sakura zdążyła odpowiedzieć wyszedł zostawiając ją samą w pokoju ze swoimi myślami w zamkniętym pokoju.






No i notka gotowa pozdrowienia dla wszystkich moich czytelników :*
PS: Niedługo powstanie koleiny blog mojego autorstwa
(niekoniecznie związany z Naruto i jego postaciami)
Jeśli chcecie być powiadamiani o notkach proszę napisać na numer gg:
"2429003"  




Koszula nocna sakury 











niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział XX

Parzyłam na zwój pokazywany przez Sasuke, na którym widniał napis "Haruno". Z początku nie wiedziałam o co chodzi, więc wzięłam od krótkowłosego bruneta zwój czytając. Kiedy przeczytałam zwój głośno westchnęłam mówiąc:
 - No i co z tym? - zapytałam. W zwoju znajdowały się informacje na temat zawiązania transakcji między klanem Haruno, a Uchiha. Chodziło o prawowite oddanie praw do dziecka, którym zajmowali się Uchiha klanowi Haruno. Dzieckiem opisywanym w zwoju jak każdy się domyśla byłam Ja. Nie wiem o co chodzi Sasuke, bo przecież ta sprawa jego nie dotyczy.
 - To nie wszystko. - powiedział pokazując mi zdjęcia, na których znajdowałam się ja i on kiedy byliśmy mali.




Kiedy zobaczyłam te zdjęcia omal z łóżka nie spadałam byłam w takim szoku.
 - Nie przypominam sobie żebyśmy byli tak blisko ze sobą związani, by robić sobie wspólne zdjęcia. Jednak kiedy znalazłem ten zwój w rzeczach Itachiego nie mogłem uwierzyć, że możemy mieć ze sobą coś wspólnego. Sakura... Kim ty do jasnej cholery jesteś? - przez chwilę zastanawiałam się co mu powiedzieć. W końcu sama co niedawno poznałam prawdę o samej sobie, ale nie za bardzo wiedziałam jak to ująć w słowa.
 - Nie martw się... Nie jesteśmy spokrewnieni - uspokajałam go widząc jego zdenerwowanie w oczach. - mamy tylko wspólną przeszłość, której nawet ja nie pamiętam.
 - Co masz na myśli? - pytał nie rozumiejąc tego co powiedziałam.
 - Całą prawdę zna Itachi... trochę mi opowiedział o samej sobie... Zabawne prawda? - zaśmiałam się łapiąc się za czoło. - Żyję już tak długo, a mimo tego nic o sobie nie wiedziałam. Powiem Ci całą prawdę, choć szczerze wątpię, że ci się do czegoś przyda. Od czego by tu zacząć... a tak! A więc wszystko się zaczęło od Wioski Ukrytego Księżyca i klanu Karanami, gdzie żyli moi rodzice będąc jego częścią. Z powodu przed wczesnej ciąży moja matka nie mogła zostać, by objąć dowodzenie jakie sprawował klan Karanami w wiosce, bowiem była ona następczynią przywódczyni klanu jak i wioski, a tak wczesna ciąża tylko przeszkadzała w obowiązkach, więc postawiono jej warunek, który mówił "Jeśli usuniecie to dziecko o wszystkim zapomnimy". Moi rodzice nie przystali na ten warunek i w obronie jeszcze nienarodzonego dziecka uciekli z wioski... Po wielu miesiącach, kiedy myśleli, że udało im się uciec Oni znaleźli ich trop i znowu zaczęła się ucieczka... Jednakże moja matka zaczęła rodzić. Zmuszeniu do postoju i pogrążeni w strachu przed utratą dziecka odebrali poród. Ku ich zdziwieniu na świat przybyły bliźnięta w postaci dziewczynki i chłopca, którego już znasz. Kochająca para postanowiła się rozdzielić, by zwiększyć szanse uratowania swych pociech. Tak, więc ja trafiłam do pobliskiej chatki graniczącej z krainą trawy, a krajem ognia, gdzie moja matka resztkami sił mnie zaniosła padając nieprzytomnie na ziemi wymawiając tylko moje imię... Po paru dniach do tej chatki przybył twój brat wraz ze swoim mistrzem i zabrali mnie do Konohy, gdzie zostałam wychowywana przez ponad trzy lata w klanie Uchiha, w tajemnicy przed wioską... Po tych latach do klanu Uchiha przybył klan Haruno, z którymi wasz klan miał niewyrównane warunki, a za ich spłatę Haruno zażądał mnie, a raczej praw do mojej osoby. Tak naprawdę nie wiem po co im byłam, ale takie by ich żądanie. Klan Uchiha przystał na te warunki zgadzając się również na wymazanie wspomnień odnośnie mej osoby. Jedyną osobą, która się sprzeciwiła był Itachi. Kazano mu zachować wspomnienia w ramach podziękowań za sprowadzenie mnie do wioski i zachować je w dyskrecji. Moja pamięć odnośnie klanu również została skasowana, a na jej miejsce przyszła nowa, gdzie od samego początku żyłam z przybranymi rodzicami, których uważałam za tych prawdziwych. Dopiero, kiedy moi rodzice umarli, a ja zostałam porwana do Akatsuki zaczęłam wszystkiego się dowiadywać. Kim jestem, kim byłam... Poznałam brata, który okazał się być moim bliźniakiem, a nawet matkę, która po tylu latach nic się nie zmieniła po wybudzeniu z prawie 20 letniej śpiączki... Zaczęłam na nowo żyć. Moje uczucia, które niegdyś zamknęłam szczelnie w sobie powróciły niczym światło w ciemności. Wiem, że mam przed sobą przyszłość, że mam o co walczyć. Dlatego czuje, że jestem w stanie zrobić wszystko. - kiedy wypowiadałam te słowa młodszy Uchiha wydawał się być zaskoczony jak by zobaczył coś czego dawno nie widział. 
 - Zazdroszczę Ci... - usłyszałam ciche słowa bruneta, które już dziś po raz koleiny mnie zdziwiły. - twoje oczy są napełnione determinacją, której już nic nie zatrzyma. Zastanawiam się... czy ja także mam coś o co warto walczyć? Pomścić klan... Nawet nie wiem, czy nadal chce to zrobić. Mimo, że tak nienawidzę brata to przebywam z nim w jednej organizacji. Z początku myślałem, że jak się bardziej do niego zbliżę łatwiej będzie mi go zabić, ale w cale tak nie jest. Nie wiem co mam zrobić. - mówił patrząc w podłogę zaciskając prawą pięść na spodniach. - Wiem co teraz myślisz... Jak ten cham śmie mi się wyżalać po tym wszystkim co mi zrobił? 
 - Nie. - odpowiedziałam przerywając jego wypowiedź na co On od razu podniósł na mnie wzrok patrząc ze zdziwieniem. Najwidoczniej zagięła go moja odpowiedź, której w rzeczywistości się nie spodziewał. - Wcale tak nie pomyślałam. - wstałam z łózka podchodząc do drzwi o które się oparłam nadal patrząc w stronę bruneta, który przez chwile wydawał się nieobecny po uzyskaniu takiej odpowiedzi. - Jedno jest pewne... Nigdy nie zapomnę krzywdy jaką mi wyrządziłeś, ale to nie znaczy, że do końca życia będę darzyła cię nienawiścią. Kiedy wstąpiłeś do tej organizacji miałam ochotę Cię zabić, ale teraz nie ma to dla mnie znaczenia, czy zabiję Cię ja, czy zrobi to ktoś inny. - znowu podniósł na mnie wzrok otwierając lekko usta jak by chciał coś powiedzieć, ale chyba zrezygnował zamykając je, kiedy ja kontynuowałam swoją wypowiedź. - Ponieważ Ja już otrzymałam lek na moje złamane serce. - uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie o osobie, która ten lek mi podarowała. - Jeszcze jedna rzecz jest pewna... Jeśli będziesz dążył ścieżką nienawiści i ciemności. Nic innego w życiu cie nie spotka jak smutek, cierpienie i rozczarowanie. Na szarym końcu twojej męki przyjdzie śmierć, która pogrąży cię w wiecznej ciemności. Tego chcesz? - zapytałam widząc w oczach Uchihy zainteresowanie, jak i chęć zrozumienia tego o czym mówię. - W swoim życiu popełniłeś wile błędów, tak samo jak twój starszy brat. Jednak to nie znaczy, że nie ma dla was nadziei. Nigdy nie jest za późno by wrócić na tą dobrą drogę. Wystarczy tylko chcieć. - po tych słowach wyszłam z pokoju słysząc ciche "dziękuję" z jego strony. Ja sama kierowałam się w stronę gabinetu, gdzie czekało mnie jeszcze sporo pracy za nim wróci Itachi. Jestem ciekawa co teraz porabia... O mały włos, a bym wszystko wypaplała Sasuke łączenie z tajemnicą mordu jego klanu. Jestem ciekawa, czy to co mu powiedziałam choć w części trafiło do jego serca. Mam nadzieje, że moje staranie nie pójdą na marne i uda mi się uchronić przed nieszczęściem ich obu. Jestem pewna, że Naruto byłby również szczęśliwy z tego powodu. 



Od wyruszenia Itachi'ego na misje minęły prawie trzy miesiące. Od tego czasu wydarzyło się sporo rzeczy. Jedną z nich jest wiadomość o której jak dotychczas wie tylko Sasuke, jak i ja sama. Otóż jestem w ciąży. Jutro będzie zaczynał się czarty miesiąc. Drugą z tych ciekawszych rzeczy jest zmiana postawy Sasuke w stosunku do mnie. Podobnie jak Itachi jest dla mnie miły i często mi pomaga w gabinecie. jak tylko ma czas na co się wkurza jego rudowłosa przyjaciółka nosząca okulary, jak jej było...? A tak... Karin. Cała ona myśli, że zalecam się do Sasuke. Przez co często się złości, ale skoro nic między nami nie ma to może być spokojna. Jestem ciekawa jak zareaguje Itachi na wiadomość o ciąży? Czy będzie szczęśliwy, czy też zły? Sama nie wiem... Mimo wszystko wieżę, że wszystko się ułoży. 
 - Sakura - usłyszałam głos Sasuke, który mnie zdekoncentrował, przez co w efekcie spadałam ze taboretu, na którym stałam szukając pewnych rzeczy na szafie. Szykując się do bólu zamknęłam oczy wyczekując momentu, kiedy spadnę. Ku mojemu zdziwieniu nic się takiego nie stało. Otwierając powoli oczy spostrzegłam, że jestem w ramionach bruneta, który widząc, że spadam przybył mi z pomocą . - Wszystko w porządku? - zapytał  z troską jakiej jeszcze nigdy nie słyszałam w jego głosie. 
 - T... Tak... - odpowiedziałam, kiedy opuszczał moje nogi na ziemi bym mogła bezpiecznie wstać. - Stało się coś?  
 - Musisz bardziej uważać. Chyba nie chcesz by tobie i dziecku się coś stało?
 - Jasne, że nie chcę. To ty mnie zdekoncentrowałeś. - naburmuszyłam się oskarżając bruneta na co ten się roześmiał co mnie w całości rozwaliło. Nie wiem jak to możliwe, że przy mnie dwoje braci potrafi się śmiać, a przy innych udają kamienie bez uczuć. - nagle do mojego gabinetu, w którym się znajdowaliśmy wszedł Deidara, który widząc jak Uchiha się śmieje omal nie upadł nie dowierzając w to co widzi i słyszy. 
 - Ty potrafisz się śmiać? - zapytał w szoku na co Uchiha od razu się opanował. 
 - Nic Ci do tego. - warknął zły. 
 - Nie no spoko, zresztą nie ważne. - mówił podnosząc w geście żartu dłonie ręce do góry co jeszcze bardziej wkurzyło Sasuke.
 - Czego chcesz? 
 - Ja przyszedłem do Sakurci. - uśmiechnął się w moją stronę, że aż jego uśmiech przypomniał mi Naruto, który z pewnością obwinia się za moje zniknięcie. W jednej chwili na mojej twarzy szło dostrzec jedną samotną łzę, którą od razu starłam co nie uszło uwadze Uchihy. Wiedziałam, że już nigdy nie będę mogła wrócić do Konohy, chyba że zdarzy się jakiś cud i rzeczywiście wraz z Itachi'm opuszczę organizację. Mimo tego i tak najpierw będę musiała załatwić sprawę z klanem Karanami i Wioską Ukrytego Księżyca, gdzie na pewno już dawno dotarła moja matka z Shimą. Jestem ciekawa co tam zdziałali... 
 - Sakura... Sakura? - usłyszałam ponownie swoje imię wyrywając się z moich zamyśleń.
 - Przepraszam zamyśliłam się... - zaśmiałam się podchodząc do blondyna - A więc? Co się tym razem stało Deidara? - zapytałam delikatnie uśmiechając się na co się zarumienił. 
 - No bo wiesz... - pokazał na swoją dłoń, gdzie było lekkie skaleczenie, które leciutko krwawiło robiąc minę szczeniaczka błagającego o pomoc. Sasuke widząc to złapał się za głowę zakrywając oczy kręcąc przy tym przecząco głową. Po jego reakcji wywnioskowałam jedno zdanie, które mówiło " bez komentarza". Cała ta sytuacja ponownie mnie rozbawiła, ale starałam zachować się powagę biorąc dłoń niebieskookiego w dwoją lekko się uśmiechając.
 - Boli? 
 - Tak... - a z oczka poleciała jedna łezka jak u dziecka, gdy udaje. 
 - Zaraz to wyleczymy. - powiedziałam po czym w mojej drugiej dłoni pojawiła się zielona, medyczna chakra, która po przyłożeniu jej do ranki usunęła ją w błyskawicznym tempie. - I już gotowe. - po tych słowach blondyn przytulił mnie szepcząc na ucho "dziękuję", a do gabinetu weszła koleina osoba, którą okazał się być... Itachi! Starszy Uchiha widząc nas przytulonych do siebie od razu morderczym wzrokiem spojrzał na Deidarę, który w mgnieniu oka odsunął się ode mnie opuszczając błyskawicznie pomieszczenie. - Itachi to nie tak jak myślisz. - wydukałam podchodząc do niego.
 - A jak? - warknął nawet na mnie nie patrząc. Czułam tą jego złą aurę, która unosiła się w powietrzu powodując powstanie na mojej skórze gęsiej skórki. - Powiedz jak! - krzyknął szarpiąc mnie za ramiona. Dlaczego tak się zachowuje? Pytałam sama siebie nie rozumiejąc jego zachowania. Nim się obejrzałam z moich oczu wypływały stróżki słonych łez. Bolało mnie to, że widząc taką sytuacje, która o niczym nie świadczyła się tak zachowuje...   
 - Itachi przestań! - wydarł się Sasuke odpychając ode mnie starszego brata widząc całą sytuacje. Odsuń się Sakura. - poprosił, po czym od razu wykonałam jego polecenie osuwając się za biurko.
 - A ty co?! Nagły obrońca się znalazł?! A może sam się w niej zabujałeś i próbujesz mi ją odebrać?!
 - Co ty wygadujesz?! Spójrz na nią i zobacz do czego doprowadziłeś?  - krzyczał młodszy z braci wskazując na mnie palcem. Nie mogłam już tego wytrzymać... Przed oczami robiło mi się ciemno, nogi były jak z waty. Nim się obejrzałam opadałam na podłogę słysząc jedynie nawoływanie mojego imienia, które zanikało z każdą sekundą... 




Oto i nowa notka, na którą niektórzy z Was czekali ^^"
A co do ostatniej notki (Rozdział XIX) 
Przedstawiam Wam obraz kobiety, którą spotkała Sakura w swoim śnie:
Ogólnie mam nadzieję, że mój blog jest wart Waszej uwagi, oraz że nie nudzicie się zbytnio przy czytaniu moich wypocin, tak więc zapraszam Was do czytania dalszych przygód naszych bohaterów już w kolejnym rozdziale pod tytułem:
"Zaskakująca wiadomość, czas wyruszać!"
Z najcieplejszymi pozdrowieniami dla Kimi-san
Nibea ^^"
    




sobota, 9 lutego 2013

Rozdział XIX

W pięknej dolinie przy wodospadzie stał ogromny dom należący do pewnej siedmioosobowej rodziny. Przy wodospadzie siedziały dwie różowo-włose dziewczynki, które wyglądały niemal identycznie rozmawiając między sobą, a trochę dalej dwóch bardzo podobnych do siebie chłopców. Natomiast w domku znajdowało się najmłodsze dziecko o aksamitnej skórze i ciemnych włoskach sięgających ledwie do ramion, które rozmawiało z osobą której nie byłam wstanie dostrzec, widać dobrze się bawiło... Zastanawiam się, dlaczego widzę ten obraz? Co to ma ze mną wspólnego? W tym świecie jestem jak duch. Nikt mnie nie widzi, nikt mnie nie słyszy. Czy ja umarłam? Zastanawiałam się, po czym szybko odrzuciłam tą myśl śmiejąc się z własnej głupoty. Po dłuższej chwili doszłam do wniosku, że znajduję się w śnie. W końcu chyba nie ma innego wytłumaczenia dla tego zdarzenia. Stałam na wzgórzu wpatrując się w malowniczą okolicę kiedy:
 - Ciekawe co? - usłyszałam obok siebie przez co omal nie dostałam zawału. Kiedy spojrzałam w stronę słyszanego dźwięku zobaczyłam przepiękną kobietę ubraną w czerwone kimono z wyszytymi wzorami przeróżnych kwiatów. Swoje długie różowe-włosy miała upięte w koka, gdzie znajdowały się przeróżne ozdoby, a niektóre kosmyki włosów falowały na wietrze dając kobiecie jeszcze większego uroku. Z początku zignorowałam kobietę myśląc, że w rzeczywistości mnie nawet nie widzi, ale szybko zmieniłam zdanie, kiedy ta dotknęła mojego ramienia uśmiechając się. 
 - Kim jesteś? - zapytałam jeszcze raz ilustrując dokładnie kobietę.
 - Kim jestem...? Dowiesz się, kiedy przyjdzie na to czas. Jednakże pamiętaj, by strzec tego co dla ciebie cenne. - mówiła ze spokojem mając zamknięte oczy
 - Nie rozumiem... - powiedziałam odwracając się w stronę oddalonego wodospadu,gdzie siedziały dziewczynki, które już teraz były w jeziorku pluskając się wodą. 
 - Wkrótce zrozumiesz... Czeka cię ciężka próba, która jak dotąd dzieli cię do osiągnięcia prawdziwego szczęścia. - mówiąc to odchodziła w stronę kwitnącej wiśni, która stała parę metrów za nami. - Na mnie już czas, zresztą na Ciebie też... 
 - Czekaj! Przynajmniej zdradź mi swoje imię! - zawołałam na co kobieta się zatrzymała odwracając głowę w moją stronę otwierając oczy. 
 - Moje imię brzmi S..... - jednakże to co powiedziała nie było dla mnie zrozumiałe. Jedyne co byłam w stanie dostrzec przez mgłę to jej soczyście zielone oczy...

*************************************

Nagle znalazłam się w obcym, ciemnym pokoju, gdzie były zapalone świeczki oświetlając pomieszczenie. Nad łóżkiem stał ubrany Itachi pieczętując wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy w dość małym zwoju, który schował do kieszeni od spodni. Widząc, że się obudziłam zapytał:
 - Przepraszam, nie chciałem Cię obudzić. - mówiąc to ucałował mnie w czoło. 
 - Nie... nic się nie stało. - odpowiedziałam będąc lekko dezorientowana. - Gdzie my jesteśmy? - zapytałam rozglądając się po pomieszczeniu, którego nie znałam. 
 - W nowym, tymczasowym pokoju. - odpowiedział spokojnie ilustrując mnie swoimi oczami. - Nasz poprzedni pokój jest w ruinie, więc przeniosłem nas tutaj do czasu, kiedy szkody zostaną naprawione. - no tak... wczoraj rozwaliłam pokój... karciłam się w myślach za moją głupotę. - Która godzina? - padło kolejne pytanie z moich ust. 
 - Przed czwarta rano za chwilę świt, a co się z tym wiążę zaraz muszę wyruszać.
 - Rozumiem... - słysząc to moje serce po raz kolejny darło się z bólu, który tym razem wszystkimi siłami dusiłam w sobie, aby nie sprawić Itachi'emu problemu. 
 - Powinnaś jeszcze się położyć. Jest bardzo wcześnie, nie ma potrzeby tak wcześnie wstawać.
 - Ale ja chce - przeszłam do pozycji siedzącej spostrzegając, że jestem w samej białej koronkowej bieliźnie. Lekko się zarumieniłam co nie uszło uwadze bruneta, który ilustrując mnie sam się zarumienił. Cała sytuacja wyglądała jak w jakimś komediowym romansie, gdyż już po chwili, w tym samym momencie na naszych twarzach za widniał chytry uśmieszek pożądania tej drugiej osoby. A ciała jak magnes przyciągały się do siebie. Nie minęła chwila, a Itachi leżał obok mnie całując moje usta z sporym pożądaniem, a ja jako jego ukochana oddawałam pocałunki z takim samym uczuciem, które pragnęło tylko Itachi'ego. Czułam jak powoli z wyczuciem błądzi swoimi rękoma po moim prawie nagim ciele badając każdy jego szczegół. Ja natomiast bawiłam się jego długimi włosami, kiedy on ściągał ze mnie ząbkami stanik osłaniający przed światem moje dość duże piersi. Kiedy to zrobił ujął jedną z nich delikatnie w dłonie masując, a drugą ssał jak niemowlak pierś matki w poszukiwaniu pokarmu, co wprawiało mnie w stan rozkoszy. Po krótkiej chwili zjeżdżał koniuszkiem języka po brzuchu w dół kierując się do mojej kobiecości, a ponieważ na brzuchu miałam łaskotki wybuchłam niepohamowanym śmiechem. Co tak samo rozbawiło bruneta, który w końcu dokonał swego ściągając tym samym sposobem majtki jak stanik. Nim się obejrzałam zamoczył w mojej dziurce swój język doprowadzając mnie do skrajności rozkoszy. 
 - Itachi... - mruknęłam wyginając się w łuk, a On słysząc to z moją pomocą został pozbawiony swoich rzeczy. Jednakże widząc, że jestem u kresu nie przestał się bawić moja dziurką wsadzając do niej dwa palce mocno posuwając. Bardzo mi odpowiadała taka zabawa, po paru minutach już bawił się z trzema, a później czterema palcami doprowadzając mnie do głośnego orgazmu, który poświęcił jego palce sokami. Wtedy wiedziałam, że i on nie mógł wytrzymać i rozkładając jeszcze bardziej moje nogi wszedł we mnie swoim przyrodzeniem ostro posuwając tak jak lubiłam. Z moich jak i jego ust wydobywały się jęki rozkoszy, które były jak melodia dla naszych uszów. Po dłuższym czasie przyszedł ten kulminacyjny moment, gdzie moje mięśnie pochwy zacisnęły się na bruneta przyrodzeniu po raz drugi dochodząc do orgazmu z tą różnicą, że w tym samym momencie poczułam jak rozlewa się we mnie o wiele większa ilość płynu spowodowana orgazmem mojego ukochanego, który opadł obok mnie ciężko dysząc.
 - Pein mnie zabije. - wydukał uśmiechając się. - To chyba pierwszy raz kiedy spóźnię się na misje. 
 - Mówi się trudno. - odwzajemniłam uśmiech całując go w usta, po czym obydwoje roześmialiśmy się na całego długo się wygłupiając, aż zasnęliśmy wtuleni w siebie. 

Kiedy po raz kolejny się obudziłam posiadacza sharingana już przy mnie nie było. Najwyraźniej wyruszył na misje. Ciekawiło mnie co to była za misja, ale to nie było teraz istotne, bo i tak się nie dowiem. Jedyne co mi teraz pozostało to czekać na Itachi'ego z nadzieją, że nic mu się nie stanie podczas trzymiesięcznego pobytu na misji. Z tą nadzieją ruszyłam do pobliskiej łazienki biorąc po drodze rzeczy zostawione dla mnie przez bruneta, które składały się z czarnej koronkowej bielizny, czerwonej tuniki na ramiączkach, która u dołu miała czarne przeplatane czerwonymi wstążkami falbany, oraz czarne rurki jak i balerinki tego samego koloru co bluzka. Barwy te idealnie pasowały do płaszczy noszonych przez tą organizację, ponieważ czerń kojarzyła mi się ze smutkiem, ciemnością i nienawiścią, a czerwień z krwią, agresją i pożądaniem, ale mimo wszystko to tylko kolory, które tak naprawdę nic nie znaczą. Naga weszłam pod prysznic, który obmywał ciało dając ukojenie zmysłom. Kiedy skończyłam się kąpać wyszłam wycierając się dokładnie białym, dość dużym i puszystym ręcznikiem. Zaraz po tym ubrałam wcześniej przygotowane rzeczy rozczesując jeszcze wilgotne długie włosy sięgające już prawie do pasa. Gdy skończyłam wyszłam z pomieszczenia przechodząc przez pusty korytarz. Idąc już dłuższą chwile przy pokoju, który został przeze mnie wczoraj rozwalony zauważyłam młodszego brata Itachi'ego. Sam jego widok nie denerwował mnie już tak jak wcześniej, ale mimo tego i tak nie miałam ochoty z nim rozmawiać, więc postanowiłam obojętnie przejść obok niego, ale kiedy to robiłam poczułam mocny uścisk na nadgarstku.
 - Czekaj. - usłyszałam mrożący krew w żyłach głos. 
 - Czego chcesz? - zapytałam odwracając się do niego patrząc mu prosto w oczy z oschłym wyrazem twarzy. 
 - Masz chwilkę, by porozmawiać? - jego pytanie mnie zdziwiło. Zazwyczaj nie interesował się, by ze mną porozmawiać chyba, że był do tego zmuszony, albo chciał się ponabijać, a teraz co? Pyta się mnie czy z nim porozmawiam? Poczułam jak zwalnia uścisk na moim nadgarstku i wpatruje się we mnie wyczekując odpowiedzi. Widocznie musi być to coś ważnego skoro zatrzymuje mnie i prosi o rozmowę. 
 - Dobrze, niech będzie, ale tylko parę minut. - odpowiedziałam na co przytaknął pokazując mi by poszła za nim. Po paru minutach dotarliśmy do jego pokoju, gdzie zaprosił mnie do środka...
Zastanawiałam się o czym chce pogadać siedząc na jego łóżku. Widziałam jak przebiera coś po zwojach po czym zwrócił się do mnie:
 - Możesz mi to wytłumaczyć...?




CDN
No i rozdzialik ^^"
Proszę o komentarze xD          
      



piątek, 8 lutego 2013

Rozdział XVIII

Szedł korytarzem siedziby mijając co chwile jakieś drzwi, kiedy dotarł do tych odpowiednich wyciągnął klucz wkładając go w odpowiedni otwór po czym wszedł do środka pomieszczenia. Zastanawiał się dlaczego akurat teraz Pein przydzielił mu głupkowatą misje, na której ma spędzić 3 miesiące. Coś tu było nie tak... ale mniejsza o to. Teraz ważniejsze było to, by przygotować się na rozmowę z Sakurą, która na pewno nie będzie zadowolona z obrotu spraw. 

Pracowała już parę dobrych godzin, od kiedy Itachi opuścił jej gabinet. Nie mogła się doczekać, kiedy wróci do pokoju by zobaczyć tego, który obdarował ją tak wielkim szczęściem. Była już pewna, że w przeciągu 3 dni opuszczą tą przeklętą organizacje i będą się cieszyli normalnym życiem we dwoje. W tej chwili tylko o tym marzyła, pragnęła by wszystko poszło po jej myśli. Szkoda tylko, że nie wiedziała jak bardzo się myli. Bowiem czekała ją pewna niemiła niespodzianka... 
Kiedy skończyła swoją pracę szybko opuściła gabinet zamykając drzwi na klucz, po czym ruszyła w stronę swojego pokoju najszybciej jak potrafiła. Gdy tylko dotarła do celu z prędkością światła znalazła się w pokoju chcą zapytać się o bardzo ważną rzecz, kiedy ku jej zdziwieniu jako pierwszy odezwał się brunet mający bardzo poważną minę:
 - Musimy poważnie porozmawiać. - dziewczyna widząc jego minę sama od razu spoważniała, a jej uśmiech skierowany do Itachi'ego znikł tak szybko jak się pojawił. Wiedziała, że nie jest dobrze skoro i on jest taki poważny w jej towarzystwie.
 - O co chodzi? - zapytała siadając naprzeciwko niego, kiedy on wpatrywał się jej prosto w oczy. 
 - Dostałem misje do wypełnienia. - mówiąc to szło wyczuć w jego głosie niezadowolenie jak i smutek, który jeszcze bardziej dezorientował Haruno.
 - Misje?
 - Tak. 
 - O w tym takiego strasznego? Najwyżej przesuniemy nasze plany o parę dni. Wytrzymałam w tej siedzibie tyle czasu, to wytrzymam jeszcze parę dni. - uśmiechnęła się w jego stronę, a on lekko odwzajemnił uśmiech choć wiedział, że zaraz różowo-włosej nie będzie do śmiechu, a wręcz przeciwnie, będzie wściekła. 
 - I w tym tkwi problem... Ponieważ misja... - przerwał nabierając w płuca więcej powietrza chcąc przyszykować się na reakcje dziewczyny - będzie trwała 3 miesiące... - dokończył zdanie przymykając oczy wraz z wypuszczeniem powietrza z płuc. Nim się obejrzał ściana będąca obok została zrujnowana jednym uderzeniem dziewczyny, w której oczach było widać złość i cierpienie. 
 - Możesz powtórzyć jeszcze raz? Chyba nie dosłyszałam... - mówiła z jadem w głosie przesączonym złością patrząc mu prosto w twarz oczyma, gdzie mimowolnie uaktywniło się tajemnicze kekkei-genkai. 
 - Wyruszam na 3-miesięczną misję. - kiedy powtórzył kolejna ściana legła w gruzach, która po zawaleniu zniszczyła drzwi ujawniając korytarz. 
 - Dlaczego!? - wykrzyczała uderzając kolejny raz w pobliską rzecz, którą okazało się być krzesło - Dlaczego do jasnej cholery teraz muszą cię wysyłać na misję!? - była wściekła... gdyby teraz ktoś podszedł jej pod rękę z pewnością by już nie żył. Cierpiała i to bardzo, ponieważ chciała jak najszybciej zacząć normalne życie z osobą, którą pokochała u swojego boku. Jednak życie jest okrutne... Dlaczego kiedy zdążyła kogoś pokochać musi się z tą osobą rozstać na tak długi czas...? To nie fair... - z jej oczu poleciały pierwsze słone łzy, nie była wstanie znieść, że musi tu jeszcze siedzieć tyle czasu bez Itachi'ego pod rządami Pein'a. To było dla niej zbyt okrutne... Mężczyzna przyglądał się jej ze smutkiem. Wiedział, że nie będzie łatwo jej tego znieść. Samo patrzenie na jej cierpienie sprawiało, że i on czuł ból. Powoli podszedł do niej obejmując delikatnie tak, by mogła czuć jego wsparcie. Sakura czując ciepło swojego wybranka wtuliła się jeszcze mocniej dalej szlochając. Żadne z nich nie wiedziało, że całej tej sytuacji przyglądał się młodszy Uchiha, od kiedy ściana została rozwalona przez młodą Haruno. Wcześniej jedynie mógł podsłuchiwać za zamkniętymi drzwiami. Dobrze, że odsunął się od nich w odpowiednim czasie, kiedy się rozwaliły wraz ze ścianą, bo by poważnie ucierpiał... - Powiedz mi... - usłyszał zachrypnięty od płaczu głos dziewczyny - kiedy wyruszasz na tą misję...?
 - W nocy przed świtem.
 - Rozumiem... - odpowiedziała ponownie wtulając się w posiadacza sharingana, który siedział na łóżku. Po paru minutach kołysając się z dziewczyna u boku poczuł, że uścisk dziewczyny zmalał. Patrząc na jej twarz zobaczył, że zasnęła oddając się w objęcia Morfeusza. Zresztą nie dziwił jej się po ostatnich walkach miała pełno pracy, a było już dobrze po 22. Tak więc delikatnie wstał rozbierając ją do samej bielizny tak, aby jej nie zbudzić po czym przykrył kołdrą, by nie było jej zimno. Sam zaraz po tym poszedł pod prysznic. Kiedy wrócił zabrał różowo-włosą biorąc na ręce  nie zrzucając z niej kołdry i zaniósł do innego pokoju kładąc na łóżko, gdzie sam się położył przytulając dziewczynę. Zastanawiał się co go czeka jutrzejszego dnia, kiedy przy jego boku nie będzie jego ukochanej. Myśląc o tym sam zasnął tak jak Sakura oddając się w słodką krainę snów pana Morfeusza.      



Dziękuję, że czytacie moje notki ^^
Postaram się jak najszybciej pisać newsy :)
Pozdrawiam Nibea 

              












 


czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział XVII

Minęło parę dni odkąd pewna para ludzi opuściła sekretne miejsce Karamentarzu. Kobieta która spała wiele lat właśnie wędrowała przez ogromny kanion z swoim synem Shimą, który został uratowany przez swoją bliźniaczą siostrę podobnie jak jego matka. Mimo upływu tak wielu lat kobieta nic się nie zmieniła nadal była młoda i piękna jak 19-latka którą wcale nie była, bowiem miała już prawie 40 lat. 
 - Daleko jeszcze? - pytał ciemnooki chłopak czochrając swoją różową czuprynę. 
 - Jakieś 6 godzin piechotą. - opowiedziała kobieta patrząc na swojego syna z poirytowaniem, gdyż to nie pierwszy raz kiedy pyta się jej o to samo. 
 - Tak właściwie po co tam chcesz iść? - zadał kolejne pytanie matce, która bujała w obłokach. Shima nie umiał się do tego przyznać, ale trudno było mu się przyzwyczaić do tego, że jego matka żyje, a do tego wygląda tak, jak by była w jego wieku. Zresztą sam na początku kiedy zobaczył różowo-włosą myślał że to Sakura nie zdając sobie sprawy, że to jego własna matka. Nigdy nie zapomni tego spotkania do końca swych dni będzie pamiętał te zakłopotanie w jakim był kiedy dowiedział się prawdy...
 - Musimy wyjaśnić sobie parę rzeczy Shima... - zaczęła mocno wzdychając - Otóż proszę nie zwracaj się do mnie bezokolicznikową formą. Ja mam imię pamiętasz? Po za tym jestem twoją matką... Wiem, że trudno Ci to przyjąć ponieważ z wyglądu wiele się nie różnie od nastolatki, ale to nie moja wina. 
 - Wiem, ale powiedz mi... mamo, dlaczego tak bardzo chcesz wrócić do swojej rodzinnej wioski? Przecież to oni cię zmusili do podjęcia tak drastycznej decyzji przez co musiałaś uciekać i skrywać się jak jakiś zbieg, a nawet kryminalista... 
 - Muszę spotkać się z matką póki jeszcze żyje. Zeszłej nocy widziałam, że już wiele czasu jej nie pozostało, dlatego musimy się śpieszyć. 
 - A co z Sakurą? Chcesz nakłonić klan, aby pomogli ją wyrwać z rąk Akatsuki?
 - Jestem pewna, że ona sobie poradzi. Radziła sobie przez tyle lat sama podobnie jak ty. Obydwoje macie silne serca, dlatego udało się wam przetrwać. Jestem z was dumna. Wieżę, że już niedługo wszyscy się spotkamy w Wiosce Ukrytego Księżyca, oraz w to, że wszyscy będziemy szczęśliwi wiodąc mniej skomplikowane życie niż dotychczas. 


W przestępczej organizacji zwanej Akatsuki w gabinecie lekarskim przebywała pewna zakochana para, która niedawno była u progu nieba, a ich ciała były splecione w jedno. Właśnie teraz tych dwoje ludzi odpoczywało leżąc razem na kozetce po oszałamiającym przeżyciu, które przypieczętowało ich miłość. 

 - Itachi? - zapytała różowo-włosa piękność leżąc nago obok swojego partnera tak jak ją Pan Bóg stworzył. 
 - Tak? - zamruczał jeszcze mocniej obejmując dziewczynę, która równie mocno wtuliła się w jego nagi tors tak, aby ukryć swoją twarz. - O co chodzi? - zapytał żywiej nie słysząc żadnej odpowiedzi kunoichi. Nagle usłyszał jak zielonooka nabiera powietrza, a zaraz po tym jego oczom ukazała się mocno zarumieniona twarz dziewczyny dziewczyny, która ukazywała jej mocne zawstydzenie, jednakże te zawstydzenie nie byłe spowodowane nagością, lecz czymś czego brunet się nie spodziewał...
 - Czy ty mnie kochasz?! - prawie, że wykrzyczała pytając wypuszczając powietrze z płuc. Mężczyzna słysząc to pytanie omal nie wybuch śmiechem, a powstrzymał się tylko dlatego iż wiedział jakie to dla dziewczyny ważne, aby wiedzieć co czuje do niej ta druga połowa. Milczenie Itachi'ego bardzo ją skrępowało, bała się że wybuchnie śmiechem, a ona wyjdzie na idiotkę, która mu się oddała bez odwzajemnionej miłości, a tego by chyba nie przeżyła... 
 - Kocham Cię... - powiedział jej prosto w oczy gładząc po włosach z taką czułością jakiej jeszcze nigdy w życiu nie zaznała. - Zawsze cię kochałem... - dopowiedział muskając lekko ją w usta, które tak mu smakowały, że mógł by je całować całe noce jak i dnie, gdyby tylko miał czas. Dziewczyna w momencie rozpromieniała, ale wiedziała, że ta chwila nie może trwać wiecznie, więc przywołała posiadacza sharingana do porządku.
 - Itachi muszę wracać do pracy... Za parę minut ma przyjść Deidara. Ten idiota znowu sobie coś zrobił z dłonią, tak więc wybacz. 
 - Rozumiem. Nie martw się. - po tych słowach obydwoje pozbierali swoje rzeczy porozrzucane wcześniej na podłodze ubierając się. Po paru minutach byli już ubrani, a gabinet został otwarty. Zdążyli w samą porę, gdyż zaraz po otwarciu wszedł blondyn z zakrwawioną dłonią, który na widok Sakury się zarumienił uśmiechając zalotnie, ale widząc wzrok bruneta od razu spoważniał. Wszyscy dobrze wiedzieli, że lepiej nie wchodzić Itachi'emu w drogę, bo może nawet zabić, kiedy się zezłości. 
 - A więc? - zapytała patrząc na dłoń blondyna.
 - Mały wypadek przy treningach? - zadał pytanie retoryczne robiąc głupkowata minę na co różowo-włosa wybuchła śmiechem. 
 - Mały wypadek?! Prawie ci dłoń urwało debilu jeden! Ale spoko zaraz coś na to poradzimy. - mówiąc to wyszła do magazynku przynosząc potrzebny zestaw do zszywania oraz wiele innych rzeczy, a między czasie starszy Uchiha opuścił pomieszczenie kierując się do swojego pokoju. Pech chciał, że po drodze spotkał samego Peina, który jak go zobaczył gestem dłoni pokazał by ten szedł za nim. Kiedy dotarli dom jego gabinetu rudowłosy zapytał:
 - Jak misja? 
 - Przebiega zgodnie z planem. - odpowiedział spokojnym, opanowanym głosem bez nawet jednego zacięcia, czy nawet drgnięcia bez żadnych uczuć.
 - Naprawdę uwierzyła w to, że się w niej zakochałeś? - pytał nie wierząc przeglądając jakieś papiery.
 - Na to wygląda. 
 - W takim razie wszystko idzie po mojej myśli. Jednakże muszę cię wysłać na 3 miesięczną misję, ponieważ wielu naszych ludzi odniosło podczas ostatniej walki dość poważne obrażenia, którymi od paru dni zajmuje się nasza panna Haruno, a raczej Karanami. A Deidara jak na złość uszkodził sobie dłoń, więc zostałeś mi tylko ty. 
 - A Konan?
 - Na misji zwiadowczej. Ponoć obecna przywódczyni klanu Karanami umiera. I trzeba wybrać następczynie, bądź następce. Konan ma się dowiedzieć o co dokładnie chodziło.
 - Rozumiem... a co z misją dotyczącą Sakury?
 - Możemy lekko wydłużyć termin o te 3 miesiące... 
 - Rozumiem, to wszystko?
 - Tak możesz iść. - po tych słowach brunet opuścił pomieszczenie zabierając kopertę z informacjami o szczegółach misji. Wiedział jedno... Sakura się wścieknie...



No i notka gotowa pozdrawiam Nibea               


















             

wtorek, 5 lutego 2013

Rozdział XVI

Słowa Prawdy - prawda wychodzi na jaw

Od czasu kiedy obiecałam wyruszyć z Itachi'm minęły trzy dni. Przez ten czas zajmowałam się swoją robotą, choć pierwszy dzień i tak musiałam przeleżeć w łóżku tak jak mówił Itachi. Chociaż zapewniałam, że wszystko ze mną dobrze ciemnooki i tak postawił na swoim. Od pierwszego naszego spotkania bardzo się zmienił. Kiedyś zimny, nieczuły, obojętny drań, a dziś? Miły, życzliwy, pomocny i ciepły w stosunku do mnie. Co prawda swoje prawdziwe uczucia ukazuje tylko, gdy jesteśmy sami, ale mi to nie przeszkadza. To że jest przy mnie czyni mnie szczęśliwą, to On sprawia, że moje serce bije szybciej... Ja chyba naprawdę się zakochałam w Itachi'm. 
Przez kolejne dwa dni zajmowałam się Sasuke, który po operacji dochodził do siebie. Kiedy już był w stanie chodzić po raz drugi w moim życiu usłyszałam tak proste, a jednak miłe słowo z jego ust - "dziękuję" - to słowo sprawiło iż naprawdę poczułam, że bardzo zbliżyłam się do braci Uchiha. 
 - Sakura... - usłyszałam swoje imię, kiedy robiłam porządek w gabinecie lekarskim, gdzie panował lekki bałagan. Od razu przerwałam prace odwracając się w jego stronę przy okazji zwalając cały stos teczek których nie zauważyłam, ponieważ stały na boku przy krawędzi biurka.
 - Cholera... - wycedziłam kucając aby pozbierać rozwalone teczki. - tak się męczyłam by je poukładać... - mówiłam załamanym głosem zapominając o stojącym tuż przede mną Itachi'm, który przypomniał o swojej obecności przyłączając się do sprzątania. Po 30 minutach wszystkie teczki były poukładane jak wcześniej. - Dziękuję. - mówiłam wstając - Co cię tu sprowadza? Potrzebujesz czegoś? - zapytałam siadając za biurkiem układając i uzupełniając kolejne papiery. 
 - Chyba już cię za długo przetrzymywałem z odpowiedziami na twoje pytania. - zrobił smutna minę siadając na kozetce stojącą po lewej stronie biurka. - przepraszam, że musiałaś czekać. 
 - Nie... nic się nie stało. - odpowiedziałam lekko speszona widząc jak się tym zamartwia. - Nie przejmuj się tym - zachichotałam uśmiechając się w jego stronę, a on sam odwzajemnił uśmiech. 
 - Jak wcześniej wspomniałaś w lesie Leyra zachowywała się ja by cię znała. To prawda, ta kobieta spotkała cię już wiele razy w swoim życiu, ale żeby do tego dojść muszę opowiedzieć ci wszystko od początku. W całej tej historii znajdziesz wszystkie odpowiedzi na twoje pytania, które mi wcześniej zadałaś. - sama zapowiedz tej historii sprawiła, że lekko się denerwowałam. Mimo to milczałam dając jasno Itachi'emu do zrozumienia,  że jestem gotowa wysłuchać jego opowieści. - Miałem 10 lat kiedy Cię po raz pierwszy spotkałem. Byłem na misji z moim nauczycielem i właśnie wracaliśmy do domu. Jak zawsze po długiej misji będąc na granicy Kraju Ognia weszliśmy do chatki, gdzie mieszkała kobieta w średnim wieku z córką. Owa kobieta miała na imię Yuko i była najlepszą przyjaciółką mojego mistrza. W ten dzień, gdy po raz kolejny zawitaliśmy w jej skromne progi trzymała na rękach niemowlę z jasno różowymi włosami i bujnymi zielonymi oczami. Nie ukrywaliśmy zdziwienia, gdy je zobaczyliśmy to dziecko. W końcu Yuko-san nie była w ciąży. Yuko wytłumaczyła nam, dziecko które trzyma należy do kobiety która śpi już od ponad miesiąca w drugim pokoju niczym śpiąca królewna niemogąca wybudzić się ze snu. Według Yuko- san kobieta niedługo odejdzie z tego świata, więc trzeba znaleźć dla dziewczynki rodzinę zastępczą. Tak więc wzięliśmy już śpiące dziecko do Konohy. Od córki Yuko, którą była Leyra dowiedzieliśmy się, że dziewczynka ma na imię Sakura (kwiat wiśni). Przez wgląd na twoje różowe włosy i delikatność to imię doskonale do Ciebie pasowało. Przez trzy lata, które bardzo szybko zleciały byłaś wychowywana w klanie Uchiha w tajemnicy przez wioską. Jedynie Trzeci Hokage wiedział o tym, gdzie się znajdowałaś. Co więcej osobami, które cię wychowywali byli moi rodzice i Ja. Zamieszkałaś u nas w domu, ponieważ Sasuke był w tym samym wieku, a mama chciała mieć córkę. Najśmieszniejsze było to, że chciała cię wychować na żonę dla Sasuke, ale pomińmy ten szczegół. Jak to się stało, że zupełnie nic nie pamiętasz? To proste... wymazano tobie pamięć i "wszczepiono" nową jedną z technik klanu Haruno. Byłaś już wtedy dla mnie bardzo ważna, ale nie mogłem nic zrobić by cię zatrzymać... To była decyzja z wyższych sfer... Całemu klanowi wymazano wspomnienia o tobie, jednak ja się nie dałem. Jako, że ja cię sprowadziłem do wioski mogłem zatrzymać związane z tobą wspomnienia. Cały czas nawet po wstąpieniu do Akatsuki cię obserwowałem, ponieważ już jako mała dziewczynka zawróciłaś mi w głowie. Jednak nigdy w życiu się nie spodziewałem, że to co do ciebie czułem i nadal czuję to... miłość... Z początku traktowałem cię ja siostrzyczkę... uczyłem chodzić, mówić oraz mówiłem ci co jest dobre, a co złe. Sprawiałaś, że stawałem się inną osobą, przy tobie podobnie jak przy Sasuke potrafiłem się uśmiechać... Rodzice to też widzieli, ale jak wiesz później miała miejsce ta masakra...
 - Rozumiem... - odpowiedziałam układając sobie wszystkie nowe informacje w głowie, w które było mi dość ciężko uwierzyć. - Ta masakra nie była twoją winą Itachi. Jest coś czego się o tobie dowiedziałam będąc jeszcze w Anbu... Ponieważ Ja i Shizune byłyśmy najbardziej zaufanymi ludźmi Tsunade mieliśmy dostęp do bardzo ważnych starych dokumentów. Kiedyś z ciekawości chciałam niektóre przejrzeć, ale ku mojemu zdziwieniu w dziale dokumentów napotkałam ukryte przejście w którym znajdowały się najważniejsze dokumenty, które nie były przeglądane przez wiele lat. Wątpię nawet w to, by sama szanowna Tsunade je widziała. Tak więc postanowiłam je poprzeglądać z wierzchu. Na jednym ze znajdujących się tam zwojów zobaczyłam duży drukowany napis "UCHIHA". Wiem, że nie powinnam go czytać, ale nie mogłam się powstrzymać. Tak więc otworzyłam zwój, gdzie znajdowały się bardzo poufne informacje na temat pewnej bardzo poważnej misji, która miała na celu wymordowanie całego klanu Uchiha... W tym momencie kiedy to czytałam sama nie mogłam uwierzyć jaka starszyzna była okrutna każąc 15-latkowi wymordować swoją całą rodzinę... Nie mogłam uwierzyć, że Trzeci się na to zgodził, ale fakt był faktem... Nie mogłam zrozumieć jak mogłeś przyjąć tą misję, to było dla mnie nie zrozumiałe... Kochałeś tak bardzo wioskę i jej mieszkańców, że byłeś w stanie poświęcić własną rodzinę dla jej dobra, lecz nie byłeś w stanie zabić swojego malutkiego brata, więc błagałeś Trzeciego, by pozwolił mu żyć... Mimo wszystko i tak żywiłam do ciebie urazę, nie dlatego że wymordowałeś własną rodzinę, ale dlatego że mordowałeś po opuszczeniu wioski nie winnych ludzi, jak i nie wyjawiłeś Sasuke prawdy... Przez to zatracił się w swojej nienawiści do brata, który tak naprawdę próbował go ochronić z wszystkich sił jak tylko potrafił, choć wybrał na to zły sposób. 
Sądzę że gdybyś wyjawił mu wcześniej prawdę na pewno by cię zrozumiał, ponieważ byłeś dla niego idealnym wzorem do naśladowania. Z pewnością zrozumiałby powody dla których musiałeś to zrobić... Wszystko by pobiegło w innym kierunku... Nie opuścił by wioski... Nie zabił by tyle ludzi, nie zranił by tylu uczuć ludzi... Czasem są chwile, gdzie trzeba choć zignorować rozkazy by uratować to co najcenniejsze. Jednak co się stało to się nieodstanie i trzeba z tym żyć, choćby nie wiem ile to bólu sprawiało trzeba nie oglądać się za siebie i iść do przodu wierząc w lepszą przyszłość. W końcu nadzieja daje nam siłę by żyć... Jeszcze nie jest na nic za późno Itachi... - po tych słowach wstałam z miejsca siadając na kolana Itachi'ego wyszeptując mu do ucha - Nawet na miłość i szczęście jakim to uczucie jest. - mówiąc to uśmiechnęłam się całując go lekko w usta na co On sam zaczął oddawać coraz to namiętne pocałunki. Nim się obejrzałam uniósł mnie na ręce kładąc na kozetce, po czym sam na chwile odszedł za kluczując drzwi na korytarz. Już po chwili był przy mnie dalej pieszcząc moje usta swoimi. Czułam się jak w siódmym niebie, jego bliskość sprawiała, że moje serce biło dwa razy mocniej niż wcześniej, a na policzkach pojawiały się wypieki. Teraz pragnęłam tylko jednego - chciałam spędzić z nim resztę swojego życia, ponieważ zrozumiałam, że w książce którą niegdyś ludzie sądzili po okładce można znaleźć coś niesamowitego - prawdziwego Itachi'ego. 
 - Mogę? - zapytał niepewnie lekko zaczerwieniony.
 - A jak myślisz? - zapytałam posyłając mu zapraszający uśmieszek, który mówił tylko jedno...
Nie musiałam nic więcej dodawać, bo Itachi się na mnie rzucił jak wygłodniały wilk pieszcząc moje ciało tam i tu. Nim się obejrzałam leżeliśmy bez ubrań, które walały się po podłodze. Moje ciało biło takim gorącem, kiedy na wzajem się pieściliśmy, że myślałam że nie wytrzymam . I w końcu stało się... Itachi ten którego uważano za strasznego morderce został mym ukochanym, ukochanym który rozdziewiczył anioła  w postaci różowo-włosej dziewczyny...


CDN

No i jest rozdział ^^"
Mam nadzieje, że się wam w miarę podoba 
pozdrawiam Nibea
       

poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział XV

W pewnym lesie obok jeziorka przechodziły dwie osoby - jedną z nich był dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnych jak węgiel oczach i tego samego koloru włosach splecionych w kitkę sięgających nieco za ramiona. Mężczyzna ubrany był w czarną podziurawioną koszulkę, oraz ciemne spodnie, które przykrywał lekko podarty, czarny płaszcz w czerwone chmurki z białymi otoczkami. Obok niego szła piękna, drobna kobieta o długich różowych włosach sięgających prawie do pasa i lśniących w słońcu zielonych oczach. Kobieta ubrana była w lekką, zwiewną sukienkę koloru zielonego sięgającą do kolan, na którą został zarzucany biały żakiecik z równie cienkiego materiału i tak delikatnego jak różowo-włosej skóra. Gdyby ktoś nieznajomy zobaczył Sakure nigdy by nie pomyślał, że jest ona wstanie zrobić komuś krzywdę, ponieważ wyglądała bardzo niewinnie, ale jak to mówią pozory mylą... 
Między tymi osobami panowała istna cisza, jedynie śpiew ptaków, plusk wody przy jeziorku, jak i szumiący wiatr obijający się o drzewa dawały o sobie znać, że żyją jako jedna całość - przyroda. 
Po dłuższej chwili jedno z nich się zatrzymało po raz koleiny spoglądając w błękitne niebo, gdzie gościło jeszcze słońce, a był to Itachi. Różowo-włosa widząc jak po raz koleiny zatrzymuje się jej "partner" uczyniła to samo czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony, ale jedyne co usłyszała to głośne westchnięcie. W końcu dziewczynę tak zirytowało zachowanie bruneta, że nie wytrzymała. W końcu bardzo zależało jej na odpowiedziach na zadane wcześniej pytania, na które obiecał odpowiedzieć, kiedy dotrą tylko z powrotem do organizacji. A czekanie tylko zmagało jej irytację.

 - Itachi! - zawołała poirytowana. - Ile można się zatrzymywać!? Który to już raz? Z piaty, szósty, czy dziesiąty? - jednak mężczyzna nie zwrócił na nią najmniejszej i ruszył dalej. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie, które musiał przemyśleć... 


Idąc z Haruno zastanawiałem się nad swoim życiem jak i na moim postępowaniem. Czy aby na pewno dobrze robię ukazując przy niej moją prawdziwą osobowość? Dlaczego tak się o nią troszczę, dlaczego tak mi na niej zależy? Przecież jest tylko "niewolnikiem" Akatsuki...

"Wiesz… kiedy zobaczyłam, że nikogo nie ma w organizacji naprawdę się wystraszyłam choć nie powinnam, bo jestem tylko waszym więźniem. Nie wiem dlaczego… A raczej nie rozumiem, dlaczego tak panicznie bałam się, że Ci się coś stanie. Głupia jestem. Martwię się o osobę którą chciałam wcześniej zabić."

Te słowa jakoś nie dają mi spokoju... Ale kiedy je wypowiedziała, byłem w pewien sposób szczęśliwy. Co to za dziwne uczucie...? Tak lżej na duszy... Zastanawiam się czy taki morderca jak Ja... może zostać pokochany przez drugą osobę? Czy mimo tego jaki jestem zasługuję na to uczucie? Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem... Czy bycie z drugą osobą przynosi jakieś korzyści? Czy tymi korzyściami jest szczęście i zaufanie do drugiej osoby, która będzie cie zawsze wspierać? Czy to, że możesz ochraniać osobę bliską swemu sercu jest szczęściem? Jeśli tak... chcę spróbować zaznać tego szczęścia...


Kiedy doszliśmy do siedziby wraz z Itachi'm udaliśmy się do swojego pokoju, gdzie czekała nas poważna rozmowa. Jednakże nigdy nie spodziewałam się, że ta rozmowa będzie dotyczyła czegoś aż tak ważnego, jak nasza przyszłość. Grzecznie czekałam siedząc w pokoju na krześle, na starszego Uchihe, który właśnie brał prysznic po wyczerpującej walce. Nim się obejrzałam minęło 20 minut, a z łazienki w samych bokserkach wyszedł Itachi, który już po chwili ubrał spodnie widząc, że czuję się z lekka niezręcznie, ponieważ się zarumieniałam . Zaraz po tym wstałam lekko speszona z miejsca stojąc naprzeciwko niego. Widziałam jego lekkie zdziwienie, ale zbytnio się tym nie przejęłam.  Teraz miałam okazję bardziej się przyjrzeć nagiemu torosowi na co aż zabiło bardziej moje serce, przez co jeszcze bardziej się speszyłam. Delikatnie z niepewnością objęłam go rękoma dotykając jego nagich pleców na co się wzdrygnął, ale widząc, że nie odtrąca moich dłoni powiedziałam:

 - Uwolnienie... - po tych słowach pieczęć, którą wcześniej nałożyłam na Itachiego i Leyre znikła, a "połączenie ciała" między nimi zostało przerwane. - Uwolniłam wcześniej nałożoną na Ciebie i Leyre pieczęć. - wytłumaczyłam odsuwając się tak, że stałam tyłem do niego. 
 - Zostań... - usłyszałam pawie że szeptem, kiedy sama nagle zostałam mocno objęta, ale nie tak by to sprawiało mi ból. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości ze zdziwienia, a moje serce waliło jak młot czując jego bliskość. 
 - Itachi...? - zapytałam cichutko nie wiedząc jak powinnam zareagować. Moje ciało z każdą sekundą stawało się coraz gorętsze, kiedy stał tak blisko mnie tak obejmując. Powoli obróciłam się w jego stronę. To co zobaczyłam dosłownie odebrało mi mowę. Wyraz twarzy Itachiego był taki... inny... jeszcze nigdy nie widziałam u niego tak ciepłego i troskliwego wyrazu twarzy. Nie wiem dlaczego, ale coś we mnie pękło. Zdałam sobie sprawę, że nie warto oceniać książki po okładce... Może jest w niej coś co jest zapisane głęboko w środku, coś co tylko niektórzy mogą odczytać... 
Nie mogłam oderwać od niego wzroku. W tej chwili był jak magnes, który przyciągał do siebie z niewyobrażalną siłą. Nim się obejrzałam nasze twarze zbliżyły się do siebie, a usta połączyły w jednym namiętnym pocałunku, który z pewnością zostanie zapisany w naszych sercach na zawsze.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie Itachi zadał mi pytanie: 
 - Czy opuścisz ze mną siedzibę, kiedy Sasuke powróci do zdrowia? - z początku nie wiedziałam co odpowiedzieć, byłam lekko zakłopotana po naszym pocałunku. Mój pierwszy pocałunek... Kto by pomyślał, że będzie on z Itachi'm... Nigdy nie przypuszczałam, że mogę poczuć jeszcze szczęście, ale czy warto zaryzykować dla tego szczęścia? - Sakura...? - usłyszałam. - Nie musisz jeszcze teraz odpowiadać. Jeśli nie chcesz... też zrozumiem. Jednak mogę zwrócić ci wolność... Jeśli to cię uszczęśliwi... - takich słów nigdy w życiu się nie spodziewałam od Itachiego. Może zwrócić mi wolność? Przecież za to Pein może go zabić, więc dlaczego chce zaryzykować dla mnie życiem? 

"Mimo wszystko jestem Ci wdzięczna, że ocaliłaś i mnie i Itachiego. Wbrew pozorom nie chciałam go zabić, ponieważ to mój przyjaciel. Postaraj się go ściągnąć na dobrą drogę, ponieważ tylko ty to możesz zrobić"     

Przypomniały mi się słowa Leyry, kiedy zastanawiałam się nad sensowną odpowiedzią dla Itachiego. Moje uczucia ostatnio się zmieniły czyż nie? Zadałam sobie pytanie lekko się uśmiechając w stronę Itachiego.

- Czy pozwolisz mi tobie towarzyszyć? - spytałam jeszcze bardziej się uśmiechając w jego stronę na co On odwzajemnił uśmiech. -  W końcu się szczerze uśmiechnąłeś Itachi... Chciałabym częściej widzieć ten uśmiech.
 - W takim razie postaram się go pokazywać jak najczęściej, jednakże tylko przy tobie. Przynajmniej do czasu kiedy opuścimy to miejsce. 
 - Tak! 




No i jest rozdział ^^"
Mam nadzieję, że Wam się podobał
Tak więc zapraszam do komentowania moich wypocin xD
Pozdrowienia dla wszystkich  
Nibea