czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział II

Patrzyłam na niego lodowatym wzrokiem pełnym nienawiści która była uwięziona w moim sercu od tak wielu lat. Rzuciłam się na niego pięściami spowitymi chakrą, nie mogę z nim przegrać! Ani mi się śni! W ścianie mojego domu powstała ogromna dziura spowodowana wcześniejszym uderzeniem.
Powtarzałam czynności wielokrotnie, ale nie dawałam rady uderzyć ani razu Uchihy.Robił zwinne uniki… Czy jestem aż taka słaba, że nie mogę go trafić? O nie pokażę mu na co mnie stać. Przez dziurę w ścianie wybiegłam na świeże powietrze. Za mną zaraz wybiegł Itachi wraz ze swym partnerem który odsunął się widząc jak jego kompan wykonuje pieczęcie. Już po chwili zmierzała na mnie ogromna kula ognia wypuszczona z ust Uchihy. Podskoczyłam w górę robiąc potrójne salto dzięki czemu udało mi się uniknąć bez żadnych komplikacji techniki. Nie zostałam mu dłużna zaatakowałam go ogromnym wodnym smokiem, lecz nim się obejrzałam Kisame uderzył mnie samehadą w bok zabierając mi połowę chakry. Po uderzeniu podniosłam się z ziemi lecząc jak najszybciej ranę po mieczu rekina. Wyciągnęłam z pochwy katanę która znajdowała się na plecach każdego członka Anbu i za atakowałam niebieskoskórego. Dobrze wiedziałam w jakiej sytuacji się znajduje. Jest dwóch na jednego co oznacza moja porażkę. Może gdyby rekin nie zabrał by mi połowy chakry sprawy by się potoczyły inaczej. Mogłabym użyć tej techniki nad którą tak długo pracowałam… ale nie wszystko stracone mogę załatwić sprawy w inny sposób.

  – Po co tu przybyliście? Jeśli po Naruto to mam złą wiadomość. Obecnie nie ma go w wiosce i nie będzie przez dłuższy czas. – mówiłam opanowanym głosem nadal atakując Niebieskoskórego który miał już parę ran po mojej katanie.
  – Tym razem nie jesteśmy tu z powodu Kyubiego. Naszym celem jesteś ty. Jesteś drugim najlepszym medykiem w świecie shinobi. Plotki głoszą, że przerosłaś Hokage w sile, więc możliwe że teraz to ty jesteś medykiem numer jeden. Akatsuki potrzebuje takiego medyka. – odpowiedział brunet pojawiając się za mną. Moje ciało stanęło bez ruchu czując jego oddech na karku.
  – Mam rozumieć, że chcecie mnie zabrać do Akatsuki jako niewolnika leczącego wasze rany odniesione w trakcje walki ? – odwróciłam się do niego chowając katanę.
  – To zależy od twojego punktu widzenia i nastawienia.
  – Uchiha… – zaczęłam – Pierdol się ! – wykrzyczałam uderzając go pięścią naładowaną chakrą w brzuch.
Dzięki temu, że byłam tak blisko nie było mowy o uniknięciu ataku, leciał tak z 5 metrów po czym uderzył o drzewo zamieniając się w stado kruków, a więc to klon? Gdzie prawdziwy?! Rozglądałam się na wszystkie strony, ale nikogo nie zauważyłam. Nawet Kisame zniknął z mojego pola widzenia. Czyżby uciekli? Nie… to nie możliwe oni by sobie tak łatwo nie odpuścili w końcu to Akatsuki, oni zawsze wykonują swoją robotę do końca. Nie minęła minuta, a ogromna fala wody uderzyła we mnie w niczym skałę. Leżałam na ziemi cała przemoczona od stóp do głów.
Muszę przyznać nienawidzę technik wodnych choć sama ich używam. Użytkownik sharingana kucną przy mnie mówiąc :
  – Z nami nie masz szans. Znamy twoje słabe i mocne strony, więc teraz pójdziesz z nami po dobroci, albo użyjemy siły. Co wybierasz? – wyszeptał mi ostatnie zdanie do ucha.
  – Pieprz się… – mówiłam po nosem próbując wstać. Niestety moje wysiłki na nic się nie zdawały. Nie miałam już na nic siły… Jedynie co usłyszałam to „Śpij dobrze księżniczko” Później tylko pusta i ciemność…


A co mi tam przerwę w tym momencie zobaczcie jaka jestem okrutna xD
Specjalne pozdrowienia dla wszystkich czytelników :D

Ps
nawet dla tych co nie komentują, a wiem że czytają :P

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz