Patrzyłam
na niego lodowatym wzrokiem pełnym nienawiści która była uwięziona w
moim sercu od tak wielu lat. Rzuciłam się na niego pięściami spowitymi
chakrą, nie mogę z nim przegrać! Ani mi się śni! W ścianie mojego domu
powstała ogromna dziura spowodowana wcześniejszym uderzeniem.
Powtarzałam
czynności wielokrotnie, ale nie dawałam rady uderzyć ani razu
Uchihy.Robił zwinne uniki… Czy jestem aż taka słaba, że nie mogę go
trafić? O nie pokażę mu na co mnie stać. Przez dziurę w ścianie
wybiegłam na świeże powietrze. Za mną zaraz wybiegł Itachi wraz ze swym
partnerem który odsunął się widząc jak jego kompan wykonuje pieczęcie.
Już po chwili zmierzała na mnie ogromna kula ognia wypuszczona z ust
Uchihy. Podskoczyłam w górę robiąc potrójne salto dzięki czemu udało mi
się uniknąć bez żadnych komplikacji techniki. Nie zostałam mu dłużna
zaatakowałam go ogromnym wodnym smokiem, lecz nim się obejrzałam Kisame
uderzył mnie samehadą w bok zabierając mi połowę chakry. Po uderzeniu
podniosłam się z ziemi lecząc jak najszybciej ranę po mieczu rekina.
Wyciągnęłam z pochwy katanę która znajdowała się na plecach każdego
członka Anbu i za atakowałam niebieskoskórego. Dobrze wiedziałam w
jakiej sytuacji się znajduje. Jest dwóch na jednego co oznacza moja
porażkę. Może gdyby rekin nie zabrał by mi połowy chakry sprawy by się
potoczyły inaczej. Mogłabym użyć tej techniki nad którą tak długo
pracowałam… ale nie wszystko stracone mogę załatwić sprawy w inny
sposób.
– Po co tu przybyliście? Jeśli po Naruto to mam złą wiadomość.
Obecnie nie ma go w wiosce i nie będzie przez dłuższy czas. – mówiłam
opanowanym głosem nadal atakując Niebieskoskórego który miał już parę
ran po mojej katanie.
– Tym razem nie jesteśmy tu z powodu
Kyubiego. Naszym celem jesteś ty. Jesteś drugim najlepszym medykiem w
świecie shinobi. Plotki głoszą, że przerosłaś Hokage w sile, więc
możliwe że teraz to ty jesteś medykiem numer jeden. Akatsuki potrzebuje
takiego medyka. – odpowiedział brunet pojawiając się za mną. Moje ciało
stanęło bez ruchu czując jego oddech na karku.
– Mam rozumieć, że
chcecie mnie zabrać do Akatsuki jako niewolnika leczącego wasze rany
odniesione w trakcje walki ? – odwróciłam się do niego chowając katanę.
– To zależy od twojego punktu widzenia i nastawienia.
– Uchiha… – zaczęłam – Pierdol się ! – wykrzyczałam uderzając go pięścią naładowaną chakrą w brzuch.
Dzięki temu, że byłam tak blisko nie było mowy o uniknięciu ataku,
leciał tak z 5 metrów po czym uderzył o drzewo zamieniając się w stado
kruków, a więc to klon? Gdzie prawdziwy?! Rozglądałam się na wszystkie
strony, ale nikogo nie zauważyłam. Nawet Kisame zniknął z mojego pola
widzenia. Czyżby uciekli? Nie… to nie możliwe oni by sobie tak łatwo nie
odpuścili w końcu to Akatsuki, oni zawsze wykonują swoją robotę do
końca. Nie minęła minuta, a ogromna fala wody uderzyła we mnie w niczym
skałę. Leżałam na ziemi cała przemoczona od stóp do głów.
Muszę przyznać nienawidzę technik wodnych choć sama ich używam. Użytkownik sharingana kucną przy mnie mówiąc :
– Z nami nie masz szans. Znamy twoje słabe i mocne strony, więc teraz
pójdziesz z nami po dobroci, albo użyjemy siły. Co wybierasz? –
wyszeptał mi ostatnie zdanie do ucha.
– Pieprz się… – mówiłam po
nosem próbując wstać. Niestety moje wysiłki na nic się nie zdawały. Nie
miałam już na nic siły… Jedynie co usłyszałam to „Śpij dobrze
księżniczko” Później tylko pusta i ciemność…
A co mi tam przerwę w tym momencie zobaczcie jaka jestem okrutna xD
Specjalne pozdrowienia dla wszystkich czytelników
Ps
nawet dla tych co nie komentują, a wiem że czytają
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz