czwartek, 24 stycznia 2013

Rozdział VIII

     Zaskoczenie 



Leżałam jak bezbronne dziecko w łóżku pogrążona w beztroskim śnie, gdzie nic mi nie grozi. Znów śniłam o różowo-włosej kobiecie która po długoletnim śnie budzi się niczym śpiąca królewna ze swego długiego snu który wydawał się nie mieć końca. Nic się nie zmieniła, wciąż wyglądała pięknie i młodo jak przed zapadnięciem w sen co było wręcz nierealne, a jednak prawdziwe aż trudno w to uwierzyć. W końcu i Ja postanowiłam otworzyć swe oczy i powrócić do świata gdzie panuje chaos.

Czułam pod sobą ciepło które wydobywało się z ludzkiego ciała , Kiedy otworzyłam oczy unosząc delikatnie głowę ku górze dostrzegłam czarne jak noc oczy wpatrujące się we mnie zamyślonym wzrokiem. Dopiero teraz zauważyłam że leżę na brunecie, a nogę trzymam pomiędzy jego nogami przy samym „przyjacielu” 

 - Dzień dobry śpiochu. – powiedział brunet delikatnie się uśmiechając. Trzeba przyznać uśmiech ma ładny i uwodzicielski tylko szkoda że tak rzadko się uśmiecha, ale nic straconego. W końcu nie zależy mi na tym by się do mnie uśmiechał. Nie jesteśmy przecież przyjaciółmi, a już tym bardziej parą. 
 - Która godzina…? – zapytałam zaspana kładąc się obok.
 - 07:35 – kiedy usłyszałam która godzina natychmiast zerwałam się z łóżka jak oparzona potykając się o własną nogę co skończyło by się upadkiem gdyby nie posiadacz sharingana który trzymał mnie mocno w tali. – Nie zrywaj się tak bo sobie krzywdę zrobisz. – szeptał mi spokojnie do ucha drażniąc oddechem moją skórę co spowodowało pojawienie się gęsiej skórki po czym obrócił mnie przodem do siebie tak że patrzyłam prosto w jego oczy. Nasze nosy prawie się ze sobą stykały, więc obróciłam twarz w bok aby na niego nie patrzeć. Jakoś ostatnio unikam jego bezpośredniego kontaktu wzrokowego z moimi oczami. Sama nie wiem dlaczego, ale nie potrafię tego wyjaśnić. – Dlaczego unikasz mego wzroku Sakuro? Boisz się mnie? – złapał delikatnie za podbródek przesuwając moją głowę tak abym z powrotem spojrzała w jego oczy.

 - Nie rozśmieszaj mnie Itachi. Dlaczego mnie nie obudziłeś? Dobrze wiesz, że mam dziś prace do wykonania.
 - Nie chciałem przerywać Ci snu. Z resztą dziś jest Niedziela to wszyscy długo śpią. Wyjątkiem są osoby które mają na dziś przydzielone misje. – naszą rozmowę przerwało pukanie do drzwi.
 - Wszyscy długo śpią…? – mówiłam z naburmuszoną miną słysząc coraz głośniejsze pukanie, a raczej walenie do drzwi.
Wyswobodziłam się z uścisku Itachiego biorąc swoje rzeczy z szafy, po czym poszłam do łazienki się wykapać. Kiedy brałam prysznic słyszałam rozmowę dwóch osób. Okazało się, że dzisiejszym porannym gościem był sam Pein. Rzadkością jest by sam lider przychodził do jakiegokolwiek członka organizacji. Zazwyczaj Konan biegała i załatwiała wszystkie jego sprawy, ale dajmy temu spokój. Szybko wykonałam poranne czynności ubierając na koniec swój dzisiejszy, uszykowany przed dwudziestoma minutami stój. Kiedy wyszłam lidera nie było, a Itachi siedział na łóżku przeglądając jakieś papiery.
 - Misja? – zapytałam podchodząc do bruneta.
 - Taa… – kiwną głową odpowiadając po czym wstał odkładając papiery na biurko, a już po chwili sam zniknął za drzwiami łazienki. Wiem że nie powinnam tego robić, ale naprawdę ciekawi mnie co to za misja. Wzięłam papiery do dłoni po kolei przeglądając i czytając dokładnie. Każda koleina kartka misji napawała mnie obrzydzeniem coraz bardziej. Co oni sobie wyobrażają! Nigdy nie pozwolę na spełnienie tej misji choćby nie wiem co! Odłożyłam papiery na biurko wychodząc z pokoju kierowałam się do mojego małego szpitala, gdzie dzisiaj miałam przebadać Uchihe co jeszcze bardziej obrzydzało mi moje życie. Czekałam parę godzin w gabinecie aż usłyszałam donośne pukanie do drzwi gabinetu.
 - Wejść! – krzyknęłam, a wejście do gabinetu zostało otwarte, a po chwili zamknięte. Naprzeciw mnie usiadł krótkowłosy brunet chamsko się uśmiechając.
 - Tak jak prosiłaś jestem. Możemy już zaczynać śpieszę się.
 - Jeżeli będziesz mnie pośpieszał to zrobię Ci krzywdę.
 - Nawet gdybyś chciała to zrobić całą swoją nienawiścią to i tak byś nie dała rady. Jesteś na to zbyt miękka i dobrze o tym wiesz Sakura. – skomentował.

 - Nie znasz mnie. – odpowiedziałam rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie aby uważał na słowa. Po czym sięgnęłam z szuflady jego kartę zdrowia. – Zdejmij koszulę.- rozkazałam, a on natychmiast bez zbędnych pytań wykonał polecenie. Wstałam z miejsca podchodząc do „pacjenta” biorąc przy okazji słuchawki do osłuchania jego serca. Wykonywałam po kolei wszystkie czynności jakie powinien wykonywać medyk przy badaniu tymczasowym. Widziałam jak młody Uchiha uważnie się przygląda mojej pracy. Na sam koniec musiałam pobrać krew do przebadania, więc bez czekania na pozwolenie wbiłam strzykawkę w żyłę bruneta pobierając krew. Gdy skończyłam przyłożyłam wacik namoczony w spirytusie do rany, a ten syknął przymykając delikatnie powieki. – I po bólu. – skomentowałam siadając na miejsce za biurkiem uzupełniając Sasuke kartę zdrowia.

 - Mogę już iść? – zapytał trzymając wacik przy ranie.

 - Tak, ale mam dla ciebie małą uwagę.
 - O co chodzi?
 - Nie przemęczaj się przez jakiś czas. Ty może tego nie odczuwasz, ale twoje ciało jak najbardziej to odczuwa. Jeżeli będziesz dalej tak trenował opadniesz z sił mimo tego, że będziesz się czuł dobrze nie będziesz w stenie wykonywać jutsu. Twoje przewody chakry się zamkną co czasem może prowadzić do śmierci . Dlatego daj sobie spokój z treningami przez chociaż tydzień. Sądzę, że to nie jest długo. 
 - Dlaczego dajesz mi rady? – zapytał z pod byka.
 - Taka rola i praca medyka.  
 - Co jeśli się nie dostosuje do tych rad?
 - Nie ma takiej możliwości. Powiadomię Peina aby Cię pilnowano jeżeli sam nie umiesz o siebie zadbać. Nie wiem jak słuchałeś Peina na zebraniu, ale wyraźnie powiedział, że wszystkie rozkazy dotyczące zdrowia wydane przez medyka mają być bez żadnych zastrzeżeń wykonane.
 - Niby jesteś niewolnikiem, a masz dość wysoką pozycje tu Sakura. – skomentował ubierając koszulę.
 - To dlatego, że odpowiadam życiem za wasze zdrowie.
 - Rozumiem, a więc Sakura… do zobaczenia. – powiedział po czym znikł zostawiając mnie samą w gabinecie. Musiałam jeszcze sprawdzić co z moim bratem, więc od razu po pracy ruszyłam do jego pokoju zanosząc przy okazji mu jedzenie. Akurat kiedy weszłam do jego pokoju spał, więc zostawiłam mu kanapki na szafce nocnej i sama udałam się do pokoju, gdzie siedział przy biurku Itachi. Kiedy tylko weszłam do pokoju poczułam mocny ból na policzku spowodowany uderzeniem przez bruneta. Upadłam na kolana łapiąc się za piekące miejsce. Itachi złapał mnie za włosy ciągnąc na łóżko. Z mojego gardła wydobył się cichy jęk. Kiedy znalazłam się już na łóżku puścił mnie pytając:
 - Nie wiesz, że nie należy brać nie swoich rzeczy? – nie opowiedziałam na to pytanie. Wiedziałam, że teraz czeka mnie bolesna kara z rąk samego Itachiego. Poczułam koleiny raz uderzenie na policzku. Tym razem warga pod wpływem uderzenia rozcięła się. – Nie lubię znęcać się nad kobietami, więc odpowiadaj kiedy pytam, bo stanę się naprawdę nie miły. Wiedziałam, że nie mogę mu oddać, ponieważ życie mojego brata byłoby zagrożone, ale to nie znaczy że nie mogę się bronić.
 - Zostaw mnie! – chciałam wstać, ale mnie przytrzymał w żelaznym uścisku. – Puszczaj do cholery! – wyrywałam się, ale to na nic… Nie mogę nawet z moją siłą się jemu wyrwać… – Nie pozwolę wykonać Ci tej misji! Nie pozwolę! Prędzej się zabije!

 - Dobrze wiesz Sakura, że nie możesz tego zrobić, ale pomyśl… – szeptał mi na ucho – jaką by ono miało moc?
 - Nie zgadzam się! Puszczaj!
 - A chciałem zrobić to po dobroci…


                                        CDN


I oto notka na którą czekaliście. Następna ukaże się chyba jeszcze w tym miesiącu ^^”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz