Zaskoczenie
Leżałam jak bezbronne dziecko w łóżku
pogrążona w beztroskim śnie, gdzie nic mi nie grozi. Znów śniłam o
różowo-włosej kobiecie która po długoletnim śnie budzi się niczym śpiąca
królewna ze swego długiego snu który wydawał się nie mieć końca. Nic
się nie zmieniła, wciąż wyglądała pięknie i młodo jak przed zapadnięciem
w sen co było wręcz nierealne, a jednak prawdziwe aż trudno w to
uwierzyć. W końcu i Ja postanowiłam otworzyć swe oczy i powrócić do
świata gdzie panuje chaos.
Czułam pod sobą ciepło które wydobywało
się z ludzkiego ciała , Kiedy otworzyłam oczy unosząc delikatnie głowę
ku górze dostrzegłam czarne jak noc oczy wpatrujące się we mnie
zamyślonym wzrokiem. Dopiero teraz zauważyłam że leżę na brunecie, a
nogę trzymam pomiędzy jego nogami przy samym „przyjacielu”
- Dzień dobry śpiochu. – powiedział
brunet delikatnie się uśmiechając. Trzeba przyznać uśmiech ma ładny i
uwodzicielski tylko szkoda że tak rzadko się uśmiecha, ale nic
straconego. W końcu nie zależy mi na tym by się do mnie uśmiechał. Nie
jesteśmy przecież przyjaciółmi, a już tym bardziej parą.
- Która godzina…? – zapytałam zaspana kładąc się obok.
- 07:35 – kiedy usłyszałam która godzina
natychmiast zerwałam się z łóżka jak oparzona potykając się o własną
nogę co skończyło by się upadkiem gdyby nie posiadacz sharingana który
trzymał mnie mocno w tali. – Nie zrywaj się tak bo sobie krzywdę
zrobisz. – szeptał mi spokojnie do ucha drażniąc oddechem moją skórę co
spowodowało pojawienie się gęsiej skórki po czym obrócił mnie przodem do
siebie tak że patrzyłam prosto w jego oczy. Nasze nosy prawie się ze
sobą stykały, więc obróciłam twarz w bok aby na niego nie patrzeć. Jakoś
ostatnio unikam jego bezpośredniego kontaktu wzrokowego z moimi oczami.
Sama nie wiem dlaczego, ale nie potrafię tego wyjaśnić. – Dlaczego
unikasz mego wzroku Sakuro? Boisz się mnie? – złapał delikatnie za
podbródek przesuwając moją głowę tak abym z powrotem spojrzała w jego
oczy.
- Nie rozśmieszaj mnie Itachi. Dlaczego mnie nie obudziłeś? Dobrze wiesz, że mam dziś prace do wykonania.
- Nie chciałem przerywać Ci snu. Z resztą
dziś jest Niedziela to wszyscy długo śpią. Wyjątkiem są osoby które
mają na dziś przydzielone misje. – naszą rozmowę przerwało pukanie do
drzwi.
- Wszyscy długo śpią…? – mówiłam z naburmuszoną miną słysząc coraz głośniejsze pukanie, a raczej walenie do drzwi.
Wyswobodziłam się z uścisku Itachiego
biorąc swoje rzeczy z szafy, po czym poszłam do łazienki się wykapać.
Kiedy brałam prysznic słyszałam rozmowę dwóch osób. Okazało się, że
dzisiejszym porannym gościem był sam Pein. Rzadkością jest by sam lider
przychodził do jakiegokolwiek członka organizacji. Zazwyczaj Konan
biegała i załatwiała wszystkie jego sprawy, ale dajmy temu spokój.
Szybko wykonałam poranne czynności ubierając na koniec swój dzisiejszy,
uszykowany przed dwudziestoma minutami stój. Kiedy wyszłam lidera nie
było, a Itachi siedział na łóżku przeglądając jakieś papiery.
- Misja? – zapytałam podchodząc do bruneta.
- Taa… – kiwną głową odpowiadając po czym
wstał odkładając papiery na biurko, a już po chwili sam zniknął za
drzwiami łazienki. Wiem że nie powinnam tego robić, ale naprawdę ciekawi
mnie co to za misja. Wzięłam papiery do dłoni po kolei przeglądając i
czytając dokładnie. Każda koleina kartka misji napawała mnie
obrzydzeniem coraz bardziej. Co oni sobie wyobrażają! Nigdy nie pozwolę
na spełnienie tej misji choćby nie wiem co! Odłożyłam papiery na biurko
wychodząc z pokoju kierowałam się do mojego małego szpitala, gdzie
dzisiaj miałam przebadać Uchihe co jeszcze bardziej obrzydzało mi moje
życie. Czekałam parę godzin w gabinecie aż usłyszałam donośne pukanie do
drzwi gabinetu.
- Wejść! – krzyknęłam, a wejście do
gabinetu zostało otwarte, a po chwili zamknięte. Naprzeciw mnie usiadł
krótkowłosy brunet chamsko się uśmiechając.
- Tak jak prosiłaś jestem. Możemy już zaczynać śpieszę się.
- Jeżeli będziesz mnie pośpieszał to zrobię Ci krzywdę.
- Nawet gdybyś chciała to zrobić całą
swoją nienawiścią to i tak byś nie dała rady. Jesteś na to zbyt miękka i
dobrze o tym wiesz Sakura. – skomentował.
- Nie znasz mnie. – odpowiedziałam
rzucając mu ostrzegawcze spojrzenie aby uważał na słowa. Po czym
sięgnęłam z szuflady jego kartę zdrowia. – Zdejmij koszulę.- rozkazałam,
a on natychmiast bez zbędnych pytań wykonał polecenie. Wstałam z
miejsca podchodząc do „pacjenta” biorąc przy okazji słuchawki do
osłuchania jego serca. Wykonywałam po kolei wszystkie czynności jakie
powinien wykonywać medyk przy badaniu tymczasowym. Widziałam jak młody
Uchiha uważnie się przygląda mojej pracy. Na sam koniec musiałam pobrać
krew do przebadania, więc bez czekania na pozwolenie wbiłam strzykawkę w
żyłę bruneta pobierając krew. Gdy skończyłam przyłożyłam wacik
namoczony w spirytusie do rany, a ten syknął przymykając delikatnie
powieki. – I po bólu. – skomentowałam siadając na miejsce za biurkiem
uzupełniając Sasuke kartę zdrowia.
- Mogę już iść? – zapytał trzymając wacik przy ranie.
- Tak, ale mam dla ciebie małą uwagę.
- O co chodzi?
- Nie przemęczaj się przez jakiś czas. Ty
może tego nie odczuwasz, ale twoje ciało jak najbardziej to odczuwa.
Jeżeli będziesz dalej tak trenował opadniesz z sił mimo tego, że
będziesz się czuł dobrze nie będziesz w stenie wykonywać jutsu. Twoje
przewody chakry się zamkną co czasem może prowadzić do śmierci . Dlatego
daj sobie spokój z treningami przez chociaż tydzień. Sądzę, że to nie
jest długo.
- Dlaczego dajesz mi rady? – zapytał z pod byka.
- Taka rola i praca medyka.
- Co jeśli się nie dostosuje do tych rad?
- Nie ma takiej możliwości. Powiadomię
Peina aby Cię pilnowano jeżeli sam nie umiesz o siebie zadbać. Nie wiem
jak słuchałeś Peina na zebraniu, ale wyraźnie powiedział, że wszystkie
rozkazy dotyczące zdrowia wydane przez medyka mają być bez żadnych
zastrzeżeń wykonane.
- Niby jesteś niewolnikiem, a masz dość wysoką pozycje tu Sakura. – skomentował ubierając koszulę.
- To dlatego, że odpowiadam życiem za wasze zdrowie.
- Rozumiem, a więc Sakura… do zobaczenia.
– powiedział po czym znikł zostawiając mnie samą w gabinecie. Musiałam
jeszcze sprawdzić co z moim bratem, więc od razu po pracy ruszyłam do
jego pokoju zanosząc przy okazji mu jedzenie. Akurat kiedy weszłam do
jego pokoju spał, więc zostawiłam mu kanapki na szafce nocnej i sama
udałam się do pokoju, gdzie siedział przy biurku Itachi. Kiedy tylko
weszłam do pokoju poczułam mocny ból na policzku spowodowany uderzeniem
przez bruneta. Upadłam na kolana łapiąc się za piekące miejsce. Itachi
złapał mnie za włosy ciągnąc na łóżko. Z mojego gardła wydobył się cichy
jęk. Kiedy znalazłam się już na łóżku puścił mnie pytając:
- Nie wiesz, że nie należy brać nie
swoich rzeczy? – nie opowiedziałam na to pytanie. Wiedziałam, że teraz
czeka mnie bolesna kara z rąk samego Itachiego. Poczułam koleiny raz
uderzenie na policzku. Tym razem warga pod wpływem uderzenia rozcięła
się. – Nie lubię znęcać się nad kobietami, więc odpowiadaj kiedy pytam,
bo stanę się naprawdę nie miły. Wiedziałam, że nie mogę mu oddać,
ponieważ życie mojego brata byłoby zagrożone, ale to nie znaczy że nie
mogę się bronić.
- Zostaw mnie! – chciałam wstać, ale mnie
przytrzymał w żelaznym uścisku. – Puszczaj do cholery! – wyrywałam się,
ale to na nic… Nie mogę nawet z moją siłą się jemu wyrwać… – Nie
pozwolę wykonać Ci tej misji! Nie pozwolę! Prędzej się zabije!
- Dobrze wiesz Sakura, że nie możesz tego zrobić, ale pomyśl… – szeptał mi na ucho – jaką by ono miało moc?
- Nie zgadzam się! Puszczaj!
- A chciałem zrobić to po dobroci…
CDN
I oto notka na którą czekaliście. Następna ukaże się chyba jeszcze w tym miesiącu ^^”
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz