poniedziałek, 4 lutego 2013

Rozdział XV

W pewnym lesie obok jeziorka przechodziły dwie osoby - jedną z nich był dobrze zbudowany mężczyzna o ciemnych jak węgiel oczach i tego samego koloru włosach splecionych w kitkę sięgających nieco za ramiona. Mężczyzna ubrany był w czarną podziurawioną koszulkę, oraz ciemne spodnie, które przykrywał lekko podarty, czarny płaszcz w czerwone chmurki z białymi otoczkami. Obok niego szła piękna, drobna kobieta o długich różowych włosach sięgających prawie do pasa i lśniących w słońcu zielonych oczach. Kobieta ubrana była w lekką, zwiewną sukienkę koloru zielonego sięgającą do kolan, na którą został zarzucany biały żakiecik z równie cienkiego materiału i tak delikatnego jak różowo-włosej skóra. Gdyby ktoś nieznajomy zobaczył Sakure nigdy by nie pomyślał, że jest ona wstanie zrobić komuś krzywdę, ponieważ wyglądała bardzo niewinnie, ale jak to mówią pozory mylą... 
Między tymi osobami panowała istna cisza, jedynie śpiew ptaków, plusk wody przy jeziorku, jak i szumiący wiatr obijający się o drzewa dawały o sobie znać, że żyją jako jedna całość - przyroda. 
Po dłuższej chwili jedno z nich się zatrzymało po raz koleiny spoglądając w błękitne niebo, gdzie gościło jeszcze słońce, a był to Itachi. Różowo-włosa widząc jak po raz koleiny zatrzymuje się jej "partner" uczyniła to samo czekając na jakąkolwiek reakcje z jego strony, ale jedyne co usłyszała to głośne westchnięcie. W końcu dziewczynę tak zirytowało zachowanie bruneta, że nie wytrzymała. W końcu bardzo zależało jej na odpowiedziach na zadane wcześniej pytania, na które obiecał odpowiedzieć, kiedy dotrą tylko z powrotem do organizacji. A czekanie tylko zmagało jej irytację.

 - Itachi! - zawołała poirytowana. - Ile można się zatrzymywać!? Który to już raz? Z piaty, szósty, czy dziesiąty? - jednak mężczyzna nie zwrócił na nią najmniejszej i ruszył dalej. Teraz miał ważniejsze sprawy na głowie, które musiał przemyśleć... 


Idąc z Haruno zastanawiałem się nad swoim życiem jak i na moim postępowaniem. Czy aby na pewno dobrze robię ukazując przy niej moją prawdziwą osobowość? Dlaczego tak się o nią troszczę, dlaczego tak mi na niej zależy? Przecież jest tylko "niewolnikiem" Akatsuki...

"Wiesz… kiedy zobaczyłam, że nikogo nie ma w organizacji naprawdę się wystraszyłam choć nie powinnam, bo jestem tylko waszym więźniem. Nie wiem dlaczego… A raczej nie rozumiem, dlaczego tak panicznie bałam się, że Ci się coś stanie. Głupia jestem. Martwię się o osobę którą chciałam wcześniej zabić."

Te słowa jakoś nie dają mi spokoju... Ale kiedy je wypowiedziała, byłem w pewien sposób szczęśliwy. Co to za dziwne uczucie...? Tak lżej na duszy... Zastanawiam się czy taki morderca jak Ja... może zostać pokochany przez drugą osobę? Czy mimo tego jaki jestem zasługuję na to uczucie? Nigdy wcześniej się nad tym nie zastanawiałem... Czy bycie z drugą osobą przynosi jakieś korzyści? Czy tymi korzyściami jest szczęście i zaufanie do drugiej osoby, która będzie cie zawsze wspierać? Czy to, że możesz ochraniać osobę bliską swemu sercu jest szczęściem? Jeśli tak... chcę spróbować zaznać tego szczęścia...


Kiedy doszliśmy do siedziby wraz z Itachi'm udaliśmy się do swojego pokoju, gdzie czekała nas poważna rozmowa. Jednakże nigdy nie spodziewałam się, że ta rozmowa będzie dotyczyła czegoś aż tak ważnego, jak nasza przyszłość. Grzecznie czekałam siedząc w pokoju na krześle, na starszego Uchihe, który właśnie brał prysznic po wyczerpującej walce. Nim się obejrzałam minęło 20 minut, a z łazienki w samych bokserkach wyszedł Itachi, który już po chwili ubrał spodnie widząc, że czuję się z lekka niezręcznie, ponieważ się zarumieniałam . Zaraz po tym wstałam lekko speszona z miejsca stojąc naprzeciwko niego. Widziałam jego lekkie zdziwienie, ale zbytnio się tym nie przejęłam.  Teraz miałam okazję bardziej się przyjrzeć nagiemu torosowi na co aż zabiło bardziej moje serce, przez co jeszcze bardziej się speszyłam. Delikatnie z niepewnością objęłam go rękoma dotykając jego nagich pleców na co się wzdrygnął, ale widząc, że nie odtrąca moich dłoni powiedziałam:

 - Uwolnienie... - po tych słowach pieczęć, którą wcześniej nałożyłam na Itachiego i Leyre znikła, a "połączenie ciała" między nimi zostało przerwane. - Uwolniłam wcześniej nałożoną na Ciebie i Leyre pieczęć. - wytłumaczyłam odsuwając się tak, że stałam tyłem do niego. 
 - Zostań... - usłyszałam pawie że szeptem, kiedy sama nagle zostałam mocno objęta, ale nie tak by to sprawiało mi ból. Moje oczy rozszerzyły się do granic możliwości ze zdziwienia, a moje serce waliło jak młot czując jego bliskość. 
 - Itachi...? - zapytałam cichutko nie wiedząc jak powinnam zareagować. Moje ciało z każdą sekundą stawało się coraz gorętsze, kiedy stał tak blisko mnie tak obejmując. Powoli obróciłam się w jego stronę. To co zobaczyłam dosłownie odebrało mi mowę. Wyraz twarzy Itachiego był taki... inny... jeszcze nigdy nie widziałam u niego tak ciepłego i troskliwego wyrazu twarzy. Nie wiem dlaczego, ale coś we mnie pękło. Zdałam sobie sprawę, że nie warto oceniać książki po okładce... Może jest w niej coś co jest zapisane głęboko w środku, coś co tylko niektórzy mogą odczytać... 
Nie mogłam oderwać od niego wzroku. W tej chwili był jak magnes, który przyciągał do siebie z niewyobrażalną siłą. Nim się obejrzałam nasze twarze zbliżyły się do siebie, a usta połączyły w jednym namiętnym pocałunku, który z pewnością zostanie zapisany w naszych sercach na zawsze.
Kiedy oderwaliśmy się od siebie Itachi zadał mi pytanie: 
 - Czy opuścisz ze mną siedzibę, kiedy Sasuke powróci do zdrowia? - z początku nie wiedziałam co odpowiedzieć, byłam lekko zakłopotana po naszym pocałunku. Mój pierwszy pocałunek... Kto by pomyślał, że będzie on z Itachi'm... Nigdy nie przypuszczałam, że mogę poczuć jeszcze szczęście, ale czy warto zaryzykować dla tego szczęścia? - Sakura...? - usłyszałam. - Nie musisz jeszcze teraz odpowiadać. Jeśli nie chcesz... też zrozumiem. Jednak mogę zwrócić ci wolność... Jeśli to cię uszczęśliwi... - takich słów nigdy w życiu się nie spodziewałam od Itachiego. Może zwrócić mi wolność? Przecież za to Pein może go zabić, więc dlaczego chce zaryzykować dla mnie życiem? 

"Mimo wszystko jestem Ci wdzięczna, że ocaliłaś i mnie i Itachiego. Wbrew pozorom nie chciałam go zabić, ponieważ to mój przyjaciel. Postaraj się go ściągnąć na dobrą drogę, ponieważ tylko ty to możesz zrobić"     

Przypomniały mi się słowa Leyry, kiedy zastanawiałam się nad sensowną odpowiedzią dla Itachiego. Moje uczucia ostatnio się zmieniły czyż nie? Zadałam sobie pytanie lekko się uśmiechając w stronę Itachiego.

- Czy pozwolisz mi tobie towarzyszyć? - spytałam jeszcze bardziej się uśmiechając w jego stronę na co On odwzajemnił uśmiech. -  W końcu się szczerze uśmiechnąłeś Itachi... Chciałabym częściej widzieć ten uśmiech.
 - W takim razie postaram się go pokazywać jak najczęściej, jednakże tylko przy tobie. Przynajmniej do czasu kiedy opuścimy to miejsce. 
 - Tak! 




No i jest rozdział ^^"
Mam nadzieję, że Wam się podobał
Tak więc zapraszam do komentowania moich wypocin xD
Pozdrowienia dla wszystkich  
Nibea 




     

2 komentarze:

  1. Dobra!
    Rozdział piękny.
    Jestem szczęśliwa, że Itachi pokazał swoje prawdziwe odczucia. no naprawdę, z niego trudny facet! Czekam na następny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Płakałam czytając ten rozdział...TT.TT Prawdziwy wyciskacz łez^^ Ten pocałunek i przytulaniec na koniec.... Ohhhh!!!!*.* Wspaniałe! Ja chce więcej, więcej, WIĘCEJ!^^ Niesamowity rozdział, masz talent dziewczyno! Trzymaj tak dalej i umieszczaj więcej takich scen, może nawet bardziej.... pikantnych?^//^

    OdpowiedzUsuń