czwartek, 7 lutego 2013

Rozdział XVII

Minęło parę dni odkąd pewna para ludzi opuściła sekretne miejsce Karamentarzu. Kobieta która spała wiele lat właśnie wędrowała przez ogromny kanion z swoim synem Shimą, który został uratowany przez swoją bliźniaczą siostrę podobnie jak jego matka. Mimo upływu tak wielu lat kobieta nic się nie zmieniła nadal była młoda i piękna jak 19-latka którą wcale nie była, bowiem miała już prawie 40 lat. 
 - Daleko jeszcze? - pytał ciemnooki chłopak czochrając swoją różową czuprynę. 
 - Jakieś 6 godzin piechotą. - opowiedziała kobieta patrząc na swojego syna z poirytowaniem, gdyż to nie pierwszy raz kiedy pyta się jej o to samo. 
 - Tak właściwie po co tam chcesz iść? - zadał kolejne pytanie matce, która bujała w obłokach. Shima nie umiał się do tego przyznać, ale trudno było mu się przyzwyczaić do tego, że jego matka żyje, a do tego wygląda tak, jak by była w jego wieku. Zresztą sam na początku kiedy zobaczył różowo-włosą myślał że to Sakura nie zdając sobie sprawy, że to jego własna matka. Nigdy nie zapomni tego spotkania do końca swych dni będzie pamiętał te zakłopotanie w jakim był kiedy dowiedział się prawdy...
 - Musimy wyjaśnić sobie parę rzeczy Shima... - zaczęła mocno wzdychając - Otóż proszę nie zwracaj się do mnie bezokolicznikową formą. Ja mam imię pamiętasz? Po za tym jestem twoją matką... Wiem, że trudno Ci to przyjąć ponieważ z wyglądu wiele się nie różnie od nastolatki, ale to nie moja wina. 
 - Wiem, ale powiedz mi... mamo, dlaczego tak bardzo chcesz wrócić do swojej rodzinnej wioski? Przecież to oni cię zmusili do podjęcia tak drastycznej decyzji przez co musiałaś uciekać i skrywać się jak jakiś zbieg, a nawet kryminalista... 
 - Muszę spotkać się z matką póki jeszcze żyje. Zeszłej nocy widziałam, że już wiele czasu jej nie pozostało, dlatego musimy się śpieszyć. 
 - A co z Sakurą? Chcesz nakłonić klan, aby pomogli ją wyrwać z rąk Akatsuki?
 - Jestem pewna, że ona sobie poradzi. Radziła sobie przez tyle lat sama podobnie jak ty. Obydwoje macie silne serca, dlatego udało się wam przetrwać. Jestem z was dumna. Wieżę, że już niedługo wszyscy się spotkamy w Wiosce Ukrytego Księżyca, oraz w to, że wszyscy będziemy szczęśliwi wiodąc mniej skomplikowane życie niż dotychczas. 


W przestępczej organizacji zwanej Akatsuki w gabinecie lekarskim przebywała pewna zakochana para, która niedawno była u progu nieba, a ich ciała były splecione w jedno. Właśnie teraz tych dwoje ludzi odpoczywało leżąc razem na kozetce po oszałamiającym przeżyciu, które przypieczętowało ich miłość. 

 - Itachi? - zapytała różowo-włosa piękność leżąc nago obok swojego partnera tak jak ją Pan Bóg stworzył. 
 - Tak? - zamruczał jeszcze mocniej obejmując dziewczynę, która równie mocno wtuliła się w jego nagi tors tak, aby ukryć swoją twarz. - O co chodzi? - zapytał żywiej nie słysząc żadnej odpowiedzi kunoichi. Nagle usłyszał jak zielonooka nabiera powietrza, a zaraz po tym jego oczom ukazała się mocno zarumieniona twarz dziewczyny dziewczyny, która ukazywała jej mocne zawstydzenie, jednakże te zawstydzenie nie byłe spowodowane nagością, lecz czymś czego brunet się nie spodziewał...
 - Czy ty mnie kochasz?! - prawie, że wykrzyczała pytając wypuszczając powietrze z płuc. Mężczyzna słysząc to pytanie omal nie wybuch śmiechem, a powstrzymał się tylko dlatego iż wiedział jakie to dla dziewczyny ważne, aby wiedzieć co czuje do niej ta druga połowa. Milczenie Itachi'ego bardzo ją skrępowało, bała się że wybuchnie śmiechem, a ona wyjdzie na idiotkę, która mu się oddała bez odwzajemnionej miłości, a tego by chyba nie przeżyła... 
 - Kocham Cię... - powiedział jej prosto w oczy gładząc po włosach z taką czułością jakiej jeszcze nigdy w życiu nie zaznała. - Zawsze cię kochałem... - dopowiedział muskając lekko ją w usta, które tak mu smakowały, że mógł by je całować całe noce jak i dnie, gdyby tylko miał czas. Dziewczyna w momencie rozpromieniała, ale wiedziała, że ta chwila nie może trwać wiecznie, więc przywołała posiadacza sharingana do porządku.
 - Itachi muszę wracać do pracy... Za parę minut ma przyjść Deidara. Ten idiota znowu sobie coś zrobił z dłonią, tak więc wybacz. 
 - Rozumiem. Nie martw się. - po tych słowach obydwoje pozbierali swoje rzeczy porozrzucane wcześniej na podłodze ubierając się. Po paru minutach byli już ubrani, a gabinet został otwarty. Zdążyli w samą porę, gdyż zaraz po otwarciu wszedł blondyn z zakrwawioną dłonią, który na widok Sakury się zarumienił uśmiechając zalotnie, ale widząc wzrok bruneta od razu spoważniał. Wszyscy dobrze wiedzieli, że lepiej nie wchodzić Itachi'emu w drogę, bo może nawet zabić, kiedy się zezłości. 
 - A więc? - zapytała patrząc na dłoń blondyna.
 - Mały wypadek przy treningach? - zadał pytanie retoryczne robiąc głupkowata minę na co różowo-włosa wybuchła śmiechem. 
 - Mały wypadek?! Prawie ci dłoń urwało debilu jeden! Ale spoko zaraz coś na to poradzimy. - mówiąc to wyszła do magazynku przynosząc potrzebny zestaw do zszywania oraz wiele innych rzeczy, a między czasie starszy Uchiha opuścił pomieszczenie kierując się do swojego pokoju. Pech chciał, że po drodze spotkał samego Peina, który jak go zobaczył gestem dłoni pokazał by ten szedł za nim. Kiedy dotarli dom jego gabinetu rudowłosy zapytał:
 - Jak misja? 
 - Przebiega zgodnie z planem. - odpowiedział spokojnym, opanowanym głosem bez nawet jednego zacięcia, czy nawet drgnięcia bez żadnych uczuć.
 - Naprawdę uwierzyła w to, że się w niej zakochałeś? - pytał nie wierząc przeglądając jakieś papiery.
 - Na to wygląda. 
 - W takim razie wszystko idzie po mojej myśli. Jednakże muszę cię wysłać na 3 miesięczną misję, ponieważ wielu naszych ludzi odniosło podczas ostatniej walki dość poważne obrażenia, którymi od paru dni zajmuje się nasza panna Haruno, a raczej Karanami. A Deidara jak na złość uszkodził sobie dłoń, więc zostałeś mi tylko ty. 
 - A Konan?
 - Na misji zwiadowczej. Ponoć obecna przywódczyni klanu Karanami umiera. I trzeba wybrać następczynie, bądź następce. Konan ma się dowiedzieć o co dokładnie chodziło.
 - Rozumiem... a co z misją dotyczącą Sakury?
 - Możemy lekko wydłużyć termin o te 3 miesiące... 
 - Rozumiem, to wszystko?
 - Tak możesz iść. - po tych słowach brunet opuścił pomieszczenie zabierając kopertę z informacjami o szczegółach misji. Wiedział jedno... Sakura się wścieknie...



No i notka gotowa pozdrawiam Nibea               


















             

2 komentarze:

  1. Do do ajsnej ciasnej! Co jest z tym Itachim? W końcu ja kocha czy nie? Bo jego słowa robią na mnie duże wrażenie.
    "-Naprawdę uwierzyła w to, że się w niej zakochałeś?
    -na to wygląda"
    Jak ten dupek bawi się jej uczuciami to go wykas*truje!
    Nie poważny. Ciekawi mnie reakcja Sakury jeśli dowie się, że nadal chodzi mu tylko o misję?? Hm.. Czekam na nowy rozdział, który mam nadzieje pojawi się szybko.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cham, dupek, gnój, Ucipa jeden!!>.> Jak on śmie??!!>.< Żeby tak bawić się uczuciami biednej Sakurci.... Grrr... Jak go dorwe to jajca urwę!!!!>.> A tak wogóle rozdział niesamowity!!!*.* To wyznanie (mojego^^) Itasia, no poryczałam sięT.T Piękne, jak ty to robisz dziewczyno!!????*.* Ale to nie zmienia faktu, że (mój^^) Itaś nie przeżyje jak Go spotkam...>.> *Itachi ewakułuje się z pokoju blueKsR* *zauważam Go* b: O! Wracaj tu dwulicowy padalcu jeden!!!>.< *biegne za Nim z pożyczoną kataną Saska XD*

    OdpowiedzUsuń