niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział XX

Parzyłam na zwój pokazywany przez Sasuke, na którym widniał napis "Haruno". Z początku nie wiedziałam o co chodzi, więc wzięłam od krótkowłosego bruneta zwój czytając. Kiedy przeczytałam zwój głośno westchnęłam mówiąc:
 - No i co z tym? - zapytałam. W zwoju znajdowały się informacje na temat zawiązania transakcji między klanem Haruno, a Uchiha. Chodziło o prawowite oddanie praw do dziecka, którym zajmowali się Uchiha klanowi Haruno. Dzieckiem opisywanym w zwoju jak każdy się domyśla byłam Ja. Nie wiem o co chodzi Sasuke, bo przecież ta sprawa jego nie dotyczy.
 - To nie wszystko. - powiedział pokazując mi zdjęcia, na których znajdowałam się ja i on kiedy byliśmy mali.




Kiedy zobaczyłam te zdjęcia omal z łóżka nie spadałam byłam w takim szoku.
 - Nie przypominam sobie żebyśmy byli tak blisko ze sobą związani, by robić sobie wspólne zdjęcia. Jednak kiedy znalazłem ten zwój w rzeczach Itachiego nie mogłem uwierzyć, że możemy mieć ze sobą coś wspólnego. Sakura... Kim ty do jasnej cholery jesteś? - przez chwilę zastanawiałam się co mu powiedzieć. W końcu sama co niedawno poznałam prawdę o samej sobie, ale nie za bardzo wiedziałam jak to ująć w słowa.
 - Nie martw się... Nie jesteśmy spokrewnieni - uspokajałam go widząc jego zdenerwowanie w oczach. - mamy tylko wspólną przeszłość, której nawet ja nie pamiętam.
 - Co masz na myśli? - pytał nie rozumiejąc tego co powiedziałam.
 - Całą prawdę zna Itachi... trochę mi opowiedział o samej sobie... Zabawne prawda? - zaśmiałam się łapiąc się za czoło. - Żyję już tak długo, a mimo tego nic o sobie nie wiedziałam. Powiem Ci całą prawdę, choć szczerze wątpię, że ci się do czegoś przyda. Od czego by tu zacząć... a tak! A więc wszystko się zaczęło od Wioski Ukrytego Księżyca i klanu Karanami, gdzie żyli moi rodzice będąc jego częścią. Z powodu przed wczesnej ciąży moja matka nie mogła zostać, by objąć dowodzenie jakie sprawował klan Karanami w wiosce, bowiem była ona następczynią przywódczyni klanu jak i wioski, a tak wczesna ciąża tylko przeszkadzała w obowiązkach, więc postawiono jej warunek, który mówił "Jeśli usuniecie to dziecko o wszystkim zapomnimy". Moi rodzice nie przystali na ten warunek i w obronie jeszcze nienarodzonego dziecka uciekli z wioski... Po wielu miesiącach, kiedy myśleli, że udało im się uciec Oni znaleźli ich trop i znowu zaczęła się ucieczka... Jednakże moja matka zaczęła rodzić. Zmuszeniu do postoju i pogrążeni w strachu przed utratą dziecka odebrali poród. Ku ich zdziwieniu na świat przybyły bliźnięta w postaci dziewczynki i chłopca, którego już znasz. Kochająca para postanowiła się rozdzielić, by zwiększyć szanse uratowania swych pociech. Tak, więc ja trafiłam do pobliskiej chatki graniczącej z krainą trawy, a krajem ognia, gdzie moja matka resztkami sił mnie zaniosła padając nieprzytomnie na ziemi wymawiając tylko moje imię... Po paru dniach do tej chatki przybył twój brat wraz ze swoim mistrzem i zabrali mnie do Konohy, gdzie zostałam wychowywana przez ponad trzy lata w klanie Uchiha, w tajemnicy przed wioską... Po tych latach do klanu Uchiha przybył klan Haruno, z którymi wasz klan miał niewyrównane warunki, a za ich spłatę Haruno zażądał mnie, a raczej praw do mojej osoby. Tak naprawdę nie wiem po co im byłam, ale takie by ich żądanie. Klan Uchiha przystał na te warunki zgadzając się również na wymazanie wspomnień odnośnie mej osoby. Jedyną osobą, która się sprzeciwiła był Itachi. Kazano mu zachować wspomnienia w ramach podziękowań za sprowadzenie mnie do wioski i zachować je w dyskrecji. Moja pamięć odnośnie klanu również została skasowana, a na jej miejsce przyszła nowa, gdzie od samego początku żyłam z przybranymi rodzicami, których uważałam za tych prawdziwych. Dopiero, kiedy moi rodzice umarli, a ja zostałam porwana do Akatsuki zaczęłam wszystkiego się dowiadywać. Kim jestem, kim byłam... Poznałam brata, który okazał się być moim bliźniakiem, a nawet matkę, która po tylu latach nic się nie zmieniła po wybudzeniu z prawie 20 letniej śpiączki... Zaczęłam na nowo żyć. Moje uczucia, które niegdyś zamknęłam szczelnie w sobie powróciły niczym światło w ciemności. Wiem, że mam przed sobą przyszłość, że mam o co walczyć. Dlatego czuje, że jestem w stanie zrobić wszystko. - kiedy wypowiadałam te słowa młodszy Uchiha wydawał się być zaskoczony jak by zobaczył coś czego dawno nie widział. 
 - Zazdroszczę Ci... - usłyszałam ciche słowa bruneta, które już dziś po raz koleiny mnie zdziwiły. - twoje oczy są napełnione determinacją, której już nic nie zatrzyma. Zastanawiam się... czy ja także mam coś o co warto walczyć? Pomścić klan... Nawet nie wiem, czy nadal chce to zrobić. Mimo, że tak nienawidzę brata to przebywam z nim w jednej organizacji. Z początku myślałem, że jak się bardziej do niego zbliżę łatwiej będzie mi go zabić, ale w cale tak nie jest. Nie wiem co mam zrobić. - mówił patrząc w podłogę zaciskając prawą pięść na spodniach. - Wiem co teraz myślisz... Jak ten cham śmie mi się wyżalać po tym wszystkim co mi zrobił? 
 - Nie. - odpowiedziałam przerywając jego wypowiedź na co On od razu podniósł na mnie wzrok patrząc ze zdziwieniem. Najwidoczniej zagięła go moja odpowiedź, której w rzeczywistości się nie spodziewał. - Wcale tak nie pomyślałam. - wstałam z łózka podchodząc do drzwi o które się oparłam nadal patrząc w stronę bruneta, który przez chwile wydawał się nieobecny po uzyskaniu takiej odpowiedzi. - Jedno jest pewne... Nigdy nie zapomnę krzywdy jaką mi wyrządziłeś, ale to nie znaczy, że do końca życia będę darzyła cię nienawiścią. Kiedy wstąpiłeś do tej organizacji miałam ochotę Cię zabić, ale teraz nie ma to dla mnie znaczenia, czy zabiję Cię ja, czy zrobi to ktoś inny. - znowu podniósł na mnie wzrok otwierając lekko usta jak by chciał coś powiedzieć, ale chyba zrezygnował zamykając je, kiedy ja kontynuowałam swoją wypowiedź. - Ponieważ Ja już otrzymałam lek na moje złamane serce. - uśmiechnęłam się do siebie na wspomnienie o osobie, która ten lek mi podarowała. - Jeszcze jedna rzecz jest pewna... Jeśli będziesz dążył ścieżką nienawiści i ciemności. Nic innego w życiu cie nie spotka jak smutek, cierpienie i rozczarowanie. Na szarym końcu twojej męki przyjdzie śmierć, która pogrąży cię w wiecznej ciemności. Tego chcesz? - zapytałam widząc w oczach Uchihy zainteresowanie, jak i chęć zrozumienia tego o czym mówię. - W swoim życiu popełniłeś wile błędów, tak samo jak twój starszy brat. Jednak to nie znaczy, że nie ma dla was nadziei. Nigdy nie jest za późno by wrócić na tą dobrą drogę. Wystarczy tylko chcieć. - po tych słowach wyszłam z pokoju słysząc ciche "dziękuję" z jego strony. Ja sama kierowałam się w stronę gabinetu, gdzie czekało mnie jeszcze sporo pracy za nim wróci Itachi. Jestem ciekawa co teraz porabia... O mały włos, a bym wszystko wypaplała Sasuke łączenie z tajemnicą mordu jego klanu. Jestem ciekawa, czy to co mu powiedziałam choć w części trafiło do jego serca. Mam nadzieje, że moje staranie nie pójdą na marne i uda mi się uchronić przed nieszczęściem ich obu. Jestem pewna, że Naruto byłby również szczęśliwy z tego powodu. 



Od wyruszenia Itachi'ego na misje minęły prawie trzy miesiące. Od tego czasu wydarzyło się sporo rzeczy. Jedną z nich jest wiadomość o której jak dotychczas wie tylko Sasuke, jak i ja sama. Otóż jestem w ciąży. Jutro będzie zaczynał się czarty miesiąc. Drugą z tych ciekawszych rzeczy jest zmiana postawy Sasuke w stosunku do mnie. Podobnie jak Itachi jest dla mnie miły i często mi pomaga w gabinecie. jak tylko ma czas na co się wkurza jego rudowłosa przyjaciółka nosząca okulary, jak jej było...? A tak... Karin. Cała ona myśli, że zalecam się do Sasuke. Przez co często się złości, ale skoro nic między nami nie ma to może być spokojna. Jestem ciekawa jak zareaguje Itachi na wiadomość o ciąży? Czy będzie szczęśliwy, czy też zły? Sama nie wiem... Mimo wszystko wieżę, że wszystko się ułoży. 
 - Sakura - usłyszałam głos Sasuke, który mnie zdekoncentrował, przez co w efekcie spadałam ze taboretu, na którym stałam szukając pewnych rzeczy na szafie. Szykując się do bólu zamknęłam oczy wyczekując momentu, kiedy spadnę. Ku mojemu zdziwieniu nic się takiego nie stało. Otwierając powoli oczy spostrzegłam, że jestem w ramionach bruneta, który widząc, że spadam przybył mi z pomocą . - Wszystko w porządku? - zapytał  z troską jakiej jeszcze nigdy nie słyszałam w jego głosie. 
 - T... Tak... - odpowiedziałam, kiedy opuszczał moje nogi na ziemi bym mogła bezpiecznie wstać. - Stało się coś?  
 - Musisz bardziej uważać. Chyba nie chcesz by tobie i dziecku się coś stało?
 - Jasne, że nie chcę. To ty mnie zdekoncentrowałeś. - naburmuszyłam się oskarżając bruneta na co ten się roześmiał co mnie w całości rozwaliło. Nie wiem jak to możliwe, że przy mnie dwoje braci potrafi się śmiać, a przy innych udają kamienie bez uczuć. - nagle do mojego gabinetu, w którym się znajdowaliśmy wszedł Deidara, który widząc jak Uchiha się śmieje omal nie upadł nie dowierzając w to co widzi i słyszy. 
 - Ty potrafisz się śmiać? - zapytał w szoku na co Uchiha od razu się opanował. 
 - Nic Ci do tego. - warknął zły. 
 - Nie no spoko, zresztą nie ważne. - mówił podnosząc w geście żartu dłonie ręce do góry co jeszcze bardziej wkurzyło Sasuke.
 - Czego chcesz? 
 - Ja przyszedłem do Sakurci. - uśmiechnął się w moją stronę, że aż jego uśmiech przypomniał mi Naruto, który z pewnością obwinia się za moje zniknięcie. W jednej chwili na mojej twarzy szło dostrzec jedną samotną łzę, którą od razu starłam co nie uszło uwadze Uchihy. Wiedziałam, że już nigdy nie będę mogła wrócić do Konohy, chyba że zdarzy się jakiś cud i rzeczywiście wraz z Itachi'm opuszczę organizację. Mimo tego i tak najpierw będę musiała załatwić sprawę z klanem Karanami i Wioską Ukrytego Księżyca, gdzie na pewno już dawno dotarła moja matka z Shimą. Jestem ciekawa co tam zdziałali... 
 - Sakura... Sakura? - usłyszałam ponownie swoje imię wyrywając się z moich zamyśleń.
 - Przepraszam zamyśliłam się... - zaśmiałam się podchodząc do blondyna - A więc? Co się tym razem stało Deidara? - zapytałam delikatnie uśmiechając się na co się zarumienił. 
 - No bo wiesz... - pokazał na swoją dłoń, gdzie było lekkie skaleczenie, które leciutko krwawiło robiąc minę szczeniaczka błagającego o pomoc. Sasuke widząc to złapał się za głowę zakrywając oczy kręcąc przy tym przecząco głową. Po jego reakcji wywnioskowałam jedno zdanie, które mówiło " bez komentarza". Cała ta sytuacja ponownie mnie rozbawiła, ale starałam zachować się powagę biorąc dłoń niebieskookiego w dwoją lekko się uśmiechając.
 - Boli? 
 - Tak... - a z oczka poleciała jedna łezka jak u dziecka, gdy udaje. 
 - Zaraz to wyleczymy. - powiedziałam po czym w mojej drugiej dłoni pojawiła się zielona, medyczna chakra, która po przyłożeniu jej do ranki usunęła ją w błyskawicznym tempie. - I już gotowe. - po tych słowach blondyn przytulił mnie szepcząc na ucho "dziękuję", a do gabinetu weszła koleina osoba, którą okazał się być... Itachi! Starszy Uchiha widząc nas przytulonych do siebie od razu morderczym wzrokiem spojrzał na Deidarę, który w mgnieniu oka odsunął się ode mnie opuszczając błyskawicznie pomieszczenie. - Itachi to nie tak jak myślisz. - wydukałam podchodząc do niego.
 - A jak? - warknął nawet na mnie nie patrząc. Czułam tą jego złą aurę, która unosiła się w powietrzu powodując powstanie na mojej skórze gęsiej skórki. - Powiedz jak! - krzyknął szarpiąc mnie za ramiona. Dlaczego tak się zachowuje? Pytałam sama siebie nie rozumiejąc jego zachowania. Nim się obejrzałam z moich oczu wypływały stróżki słonych łez. Bolało mnie to, że widząc taką sytuacje, która o niczym nie świadczyła się tak zachowuje...   
 - Itachi przestań! - wydarł się Sasuke odpychając ode mnie starszego brata widząc całą sytuacje. Odsuń się Sakura. - poprosił, po czym od razu wykonałam jego polecenie osuwając się za biurko.
 - A ty co?! Nagły obrońca się znalazł?! A może sam się w niej zabujałeś i próbujesz mi ją odebrać?!
 - Co ty wygadujesz?! Spójrz na nią i zobacz do czego doprowadziłeś?  - krzyczał młodszy z braci wskazując na mnie palcem. Nie mogłam już tego wytrzymać... Przed oczami robiło mi się ciemno, nogi były jak z waty. Nim się obejrzałam opadałam na podłogę słysząc jedynie nawoływanie mojego imienia, które zanikało z każdą sekundą... 




Oto i nowa notka, na którą niektórzy z Was czekali ^^"
A co do ostatniej notki (Rozdział XIX) 
Przedstawiam Wam obraz kobiety, którą spotkała Sakura w swoim śnie:
Ogólnie mam nadzieję, że mój blog jest wart Waszej uwagi, oraz że nie nudzicie się zbytnio przy czytaniu moich wypocin, tak więc zapraszam Was do czytania dalszych przygód naszych bohaterów już w kolejnym rozdziale pod tytułem:
"Zaskakująca wiadomość, czas wyruszać!"
Z najcieplejszymi pozdrowieniami dla Kimi-san
Nibea ^^"
    




2 komentarze:

  1. no w końcu mogę skomentować dwa rozdziały. Wyszły ci bosko! Itachi tak zareagował? Nigdy bym nie przypuszczała, że się wkurza?! Sasuke broni. jestem ciekawa co z tego wyjdzie? Dlaczego zemdlała? Dziecko czy może emocje??
    PS. Dzięki za pozdrowienia - przydadzą się ;))

    OdpowiedzUsuń
  2. Karcia chan rozwaliłaś mnie XD Itachi i menopauza... Buhahahahahahahahahahahahahahahahahahahahaha!!!!!!!!!!!
    I:>.< Wypraszam sobie!
    b:Ojojoj*.* Zazdrość, DeiDei robi z siebie kretyna do potęgi drugiej, (mój^^)Sasek jest obrońcą uciśnionych i kobiet w ciążyO.o Ło matulu! No to teraz będzie się działo!^w^
    I:=_=
    b:^^ Ciekawe co będzie jak się Pain dowie XD A te zdjątka na pooczątku notki*Q* Takie KAWAIIIIII!!!!!^///^ Ale ten koniec był taki nieprzewidywalny! Boskie*.*
    I: Nie podniecaj się tak bo ci ciśnienie skoczy...
    b:>.> A było tak pięknie i musiałeś przypomnieć mi o swoim istnieniu...Y.Y
    I:-,-
    b: Ach wspaniałe są te zwroty akcji, jesteś nieprzewidywalna w najlepszym tego słowa znaczeniu*.*
    I: *mruczy pod nosem* Zaraz jej te gały z orbit wylecą
    b:>.< I ty myślisz, że JA tego nie usłyszałam??!!@_@
    I: yyyy... kończmy już *nerwowo macha rękoma*
    b:^^ widzicie? *duma* tak się trzyma faceta^^
    I:=_= pozostawiam to bez komentarza...
    b: Tym lepiej!^^ Mam nadzieję, że akcja się jeszcze rozkręci, tylko nie przesadzaj z tą zazdrością (mojego^^) Itasia bo się potem może mnie uczepić...XD
    I&b: POZDRAWIAMY I ŻEGNAMY!!^^

    OdpowiedzUsuń